Mimo że obecnie najdalej, dokąd większość z nas może pojechać, to do przedpokoju, nie zaszkodzi już teraz zacząć planować prawdziwych podróży - na czas, kiedy "to wszystko już się skończy".
Różne są sposoby, aby pochwalić się przed znajomymi swoim wyjazdem. Większość osób praktykuje obecnie publikowanie relacji na Instagramie, ale w ich przypadku zawsze pozostaje jakieś ryzyko, że któryś z adresatów niechcący (lub całkiem chcący) ją przegapi. W przypadku "pocztówek z Hawajów" takie ryzyko nie istnieje. Od 1991 roku w najbardziej kolorowym z amerykańskich stanów funkcjonuje usługa Post-a-Nut, pozwalająca nadać pocztą… kokos. Co nieszczególnie istotne, ale chyba warte wspomnienia, orzech jest gratis - płaci się wyłącznie koszty przesyłki. Czy istnieje zainteresowanie taką usługą? Niezmiennie! Każdego roku wysyłane są przynajmniej trzy tysiące kokosów, z czego jakieś siedemset wędruje za granicę.
Licząca ponad 14,5 tysiąca kilometrów kwadratowych amerykańska osada to prawdopodobnie ostatnia rzecz, jakiej można by się spodziewać w puszczy w północnej części Brazylii. To Fordlândia, a sama nazwa wyjaśnia pochodzenie. "Kolonia" założona została w 1927 roku na zlecenie Henry’ego Forda, który - sięgając u źródła surowca - postanowił walczyć z windowanymi przez Azjatów cenami kauczuku niezbędnego mu do produkcji opon samochodowych. Plan wydawał się całkiem logiczny, jednak nic nie poszło po myśli przedsiębiorcy. Klęska w uprawach i rebelia po zaledwie kilku latach sprawiły, że z 8 tys. mieszkańców, dla których przewidziano Fordlândię, nie został nikt. Kolonia została opuszczona, a dawne osiedle - porzucone - stanowi mocno niestandardową atrakcję turystyczną.
W wielu miejscach świata spuszczenie dziecka z oka choćby na chwilę wiąże się z ryzykiem. I nawet jeśli absolutna większość ludzi nie wyrządziłaby nikomu obcemu żadnej krzywdy, to i tak choćby marginalne ryzyko powoduje zmianę zachowania społeczeństwa. Inaczej jest natomiast na Islandii, która uchodzi za jedno z najbardziej bezpiecznych miejsc na Ziemi, gdzie nawet policja nie nosi przy sobie broni - bo jej nie potrzebuje. Podobnie matki małych dzieci, udając się do sklepu na zakupy czy do restauracji, zostawiają wózki - ze śpiącą zawartością - na zewnątrz, bo mają poczucie, że nic złego nie może im się przytrafić. To efekt zaufania do innych mieszkańców, ale też do policji. Na Islandii wychodzi się z założenia, że na tak małej wyspie nie da się skutecznie ukrywać przed sprawiedliwością.
Nie wszystkie nowojorskie atrakcje udostępnione są dla odwiedzających. Nie wszystkie nowojorskie atrakcje chciałoby się zresztą oglądać. I gałki oczne Alberta Einsteina najprawdopodobniej zaliczają się do tej ostatniej kategorii - bo jednak
spojrzenie na świat oczami mistrza różni się istotnie od
spojrzenia na oczy mistrza… Oczy Einsteina po jego śmierci podarowano jego okuliście, który zakonserwował je i umieścił w skrytce. Ale to wcale nie koniec dziwacznych eksponatów w Nowym Jorku i okolicy. W restauracji Fraunces Tavern znajduje się ząb Jerzego Waszyngtona, a w jednej z piwnic w sąsiednim New Jersey… penis Napoleona Bonaparte. Tak, to ostatnie to rzecz, która przez ostatnie stulecia w miarę regularnie licytowana była na aukcjach.
Chcąc zobaczyć najgłębszy kanion świata, powinniśmy zapomnieć o Stanach Zjednoczonych i tamtejszym Wielkim Kanionie Kolorado. Jakkolwiek - zgodnie zresztą z nazwą - jest naprawdę wielki, to pod względem głębokości ustępuje innemu, wcale nie mniej spektakularnemu, a znajdującemu się w zupełnie innej części świata. Mowa o kanionie Yarlung Tsangpo w Tybecie, który ze swoim amerykańskim konkurentem wygrywa także pod względem długości (504,6 km). Yarlung Tsangpo zachwyca przede wszystkim przyrodą praktycznie nietkniętą przez człowieka, a do tego wyraźnie zróżnicowaną (w odróżnieniu od księżycowego charakteru Arizony). W tybetańskim kanionie nie zabrakło też obowiązkowej "podkowy", którą płynąca woda zakręca o niemal 180 stopni.
Która ze światowych atrakcji turystycznych świata jest tą najchętniej odwiedzaną? Wieża Eiffla? Całkiem niezły strzał - jednak paryska ikona plasuje się "dopiero" na czwartym miejscu rankingu najpopularniejszych atrakcji. Machu Picchu? Ósme miejsce. Pierwszą trójkę otwiera Wielki Mur Chiński przyciągający rokrocznie - wyłączywszy czasy pandemii - około 10 milionów turystów. Więcej chętnych trafia do Egiptu, by podziwiać Wielką Piramidę - ponad 14 milionów gości każdego roku. Wszystko to ustępuje jednak… naturze. Z liczbą przekraczającą 30 milionów turystów rocznie, na pierwszym miejscu najpopularniejszych atrakcji turystycznych świata znajduje się wodospad Niagara, leżący na amerykańsko-kanadyjskim pograniczu.
Warto zauważyć, że wiele spośród najpopularniejszych atrakcji świata jest przy okazji najbardziej zagrożonych zniszczeniem - tłumy turystów wędrujących dzień po dniu szkodzą konstrukcji Wielkiego Muru Chińskiego, gwałtownie zmieniający się poziom wody zagraża budynkom Wenecji. Prace konserwacyjne prowadzone w egipskich piramidach wydają się im bardziej szkodzić niż zapobiegać niszczeniu. Turyści bardzo wydatnie przyczyniają się do niszczenia rzymskiego Koloseum czy świątyni Angkor Wat w Kambodży - na której regularnie znajdowane są nawet graffiti! Smutny los może też czekać Antarktydę, dostępną dzisiaj łatwiej niż kiedykolwiek wcześniej. By ochronić lodowy kontynent, wprowadzono ograniczenie liczby osób, jakie mogą przebywać na nim jednocześnie. Zakazano też cumowania statkom przewożącym więcej niż 500 pasażerów. Turystyka to dla wielu miejsc najważniejsze źródło dochodu. Nierzadko jednak również i największe przekleństwo. Zależy, z której strony popatrzeć.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą