Gdy sobie tak patrzę na współczesnych bohaterów kina akcji, odnoszę wrażenie, że gdyby pozbawić ich karabinów, szybkich fur,
całej maści technologicznych gadżetów i dać im do ręki mały,
niepozorny, szwajcarski scyzoryk, to film skończyłby się gdzieś w
okolicach drugiej minuty. W ławicach napompowanych anabolikami
zabijaków brakuje nam kogoś, kto z dziurawego balona i rzodkiewki
umiałby zrobić kosmiczny prom. Kogoś, kto fryzurę na „czeskiego
metala” nosi z dumą. Kogoś, kto dwadzieścia trzydzieści lat temu ściągał
przed kineskopy watahy dzieciaków, które specjalnie dla niego
porzucały na chwilę zabawy na osiedlowych trzepakach. Brakuje nam
MacGyvera! (oczywiście tego prawdziwego, a nie jego współczesnego "klona")
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą