Dzisiaj m.in. poznamy sekrety rolniczych śniadań, udamy się do laboratorium naukowego, przyjrzymy się budowie płotu na granicy z Białorusią oraz poznamy nową, dość hardkorową zabawę weselną.
To trochę przykre – filmowcy wykupują prawa do adaptacji poczytnego
dzieła literackiego, gotowa produkcja odnosi jednak dość
umiarkowany sukces. Tymczasem parę lat później inna ekipa
bierze na warsztat tę samą książkę... i bum! Film święci
triumfy, zdobywa morze nagród, krytycy wesoło machają ogonkami, a
kinomani szturmem atakują kina, nawet nie zdając sobie sprawy z
istnienia wcześniejszego, przeniesionego na duży ekran dzieła.
Dziś pochylimy się nad tymi zapomnianymi adaptacjami, aby złożyć należny im
hołd.
#1. Pinokio
Najbardziej znany
film: „Pinokio” (1940)
Zapomniana
adaptacja: „Przygody Pinokia” (1936)
W latach 1881-1883
włoski pisarz Carlo Collodi publikował wieloodcinkową serię
opowiadań o przygodach drewnianego pajacyka. Historie te zebrał
potem w całość i wydał jako książkę, którą zatytułował
„Przygody Pinokia”. I taki właśnie tytuł miała też pierwsza
adaptacja tego dzieła literatury dziecięcej. No, powiedzmy –
miała mieć taki tytuł, bo ostatecznie sprawa nieco się „rypła”, mimo że
plany były bardzo ambitne. W 1935 roku faszystowski polityk Alfredo
Rocco zarządził nakręcenie pierwszego włoskiego filmu
animowanego, który mógłby swoją popularnością przyćmić wielki
hit ze studia Walta Disneya – "Śpiącą Królewnę". Wybór padł na powieść Collodiego, a
realizacją tego projektu miała zająć się wytwórnia CAIR, która
dostała na ten projekt potężny budżet.
Niestety w toku prac
pojawiło się parę sporych problemów technicznych i wkrótce
pieniądze, które zostały przeznaczone na to przedsięwzięcie,
wyparowały. Po tej szczytnej inicjatywie pozostało „jedynie”
150 tysięcy rysunków oraz 762 metry taśmy filmowej.
Wprawdzie inni
filmowcy usiłowali przywrócić projekt do życia, a nawet
pokolorować dotąd zrealizowany materiał, jednak plany te nigdy nie
zostały wprowadzone w życie. Wybuchła wojna i były ważniejsze
rzeczy, na których należało się skupić. W międzyczasie prawa do
adaptacji powieści wykupił Walt Disney i już w 1940 roku
triumfalnie do kin wkroczył „Pinokio” – drewniany chłopiec,
który podbił serca widzów na całym świecie.
Nie wiadomo co się
stało z materiałem stworzonym w studiu CAIR. Przepadł on gdzieś w
mrokach historii, a jedynym dowodem, że Włosi usiłowali przenieść
dzieło Collodiego na duży ekran, jest kilka kadrów z tego filmu
oraz kompletny scenariusz, który dotrwał do naszych czasów.
#2. Księga dżungli
Najbardziej znany
film: „Księga dżungli” (1967)
Zapomniana
adaptacja: „Elephant Boy” (1937)
Zostańmy jeszcze na
moment przy disnejowskich adaptacjach znanych utworów literackich. Z
tego studia wyszedł przecież kolejny wielki klasyk kina animowanego
i oczywiście najbardziej znana ekranizacja dzieła wielkiego
noblisty Rudyarda Kiplinga. Książkowa wersja „Księgi dżungli”
to zbiór opowiadań pełnych wątków zaczerpniętych z indyjskiego folkloru i
tamtejszych legend. W tomie tym znajduje się siedem historii, z
których jedynie trzy traktują o przygodach Mowgliego – dzieciaka
wychowanego przez wilki.
W 1937 roku
nakręcony został brytyjski film na podstawie innego opowiadania z
tego zbioru – „Elephant Boy”. W produkcji tej rolę chłopca,
który dołączył do stada słoni, zagrał Sabu Dastagir –
pochodzący z Indii dzieciak, który później zrobił wielką karierę w Hollywood.
I chociaż trudno porównywać ten film z
kreskówką, którą później stworzyło studio Disneya, to nie da
się ukryć, że ta historia jest – jak by nie patrzeć –
adaptacją jednego z opowiadań zawartych w dziele Kiplinga. Żeby
tego było mało, Sabu w 1942 roku zagrał też główną rolę w…
„Księdze dżungli”, ekranizacji innej historii z tego zbioru, i
tym razem wcielił się w Mowgliego.
Chociaż dziś
bardziej kojarzona jest wersja Disneya, to nakręcona w 1942 roku
kolorowa (!) produkcja, oparta na kartach opowiadania Kiplinga, nominowana była aż do czterech Oscarów i zapisała się w historii
jako pierwszy film, którego ścieżka dźwiękowa trafiła do
oficjalnej sprzedaży.
#3. Bardzo Fajny Gigant
Najbardziej znany
film: „Bardzo Fajny Gigant” (2016)
Zapomniana
adaptacja: „The BFG” (1989)
Wyreżyserowana w
2016 roku produkcja mistrza Spielberga była tak efektowna, że
przyćmiła wielkością zarówno swojego ekranowego poprzednika, jak i
książkowy pierwowzór.
Autorem powieści, która w
Polsce doczekała się aż trzech przekładów, był Roald Dahl –
brytyjski pisarz, który w czasie II wojny światowej zasłynął
jako myśliwski as. Na rok przed jego śmiercią w 1990 roku studio
filmowe Cosgrove Hall Films zrealizowało ekranizację jego książki.
Nad tą pełnometrażową animacją przez trzy lata pracowało tylko…
5 osób, a budżet tego projektu wynosił lekko ponad 4 miliony
dolarów, czyli jakieś 35 razy mniej niż przeniesiona na
ekran 27 lat później wersja w reżyserii Spielberga!
Chociaż
niewątpliwie ta produkcja jest dziś zapomniana, to w 1989 roku bajka została przyjęta dość ciepło, a sam Dahl bardzo
wylewnie okazał filmowcom swoje zadowolenie podczas premiery „The
BFG”. Warto dodać, że pisarz znany był ze swojego krytycznego
podejścia do adaptacji swych książek, o czym w 1971 przekonał się
Mel Stuart, reżyser kinowej wersji innego dzieła Dahla – „Charlie
i Fabryka Czekolady” z pamiętną rolą Gene’a Wildera.
#4. Kubuś Puchatek
Najbardziej znany
film: „Przygody Kubusia Puchatka” (1977)
Zapomniana
adaptacja: „Kubuś Puchatek i pszczoły” (1969)
I znowu Walt Disney…
Jego wytwórnia już w 1966 roku opublikowała pierwszą, krótką
animację opartą o popularne opowiadania autorstwa Alana Alexandra Milne'a, jednak to pełnometrażowa bajka „Przygody Kubusia Puchatka”
z 1977 roku wprowadziła sympatycznego misia na głębokie wody i
sprawia, że dzieciaki na całym świecie, czytając „Chatkę
Puchatka”, oczami wyobraźni widziały postać wykreowaną przez
animatorów ze studia, które dało światu Myszkę Miki.
I chociaż,
jak już było wspomniane, w 1966 roku narodził się pierwszy
animowany Kubuś, to trzy lata po premierze tej bajki słynny
pluszowy miś znany z kartek opowiadań Milne'a pojawił się na
ekranach domowych odbiorników w… krajach Związku Radzieckiego!
Wówczas to powstały trzy kilkunastominutowe filmy o przygodach
bohaterów ze Stupromilowego Lasu, a reżyser tych animacji –
Fiodor Chitruk – odebrał za swoja pracę Nagrodę Państwową ZSRR (to
najwyższe radzieckie wyróżnienie wręczane za wybitne osiągnięcia
w dziecinie techniki i kultury!). Bajki te były tak lubiane, że
kadry z nich znalazły się nawet na rosyjskich znaczkach pocztowych.
Kto śmiał pytać o
prawa autorskie? Do łagru z nim!
#5. Ogniem i mieczem
Najbardziej znany
film: „Ogniem i mieczem” (1999)
Zapomniana
adaptacja: „Ogniem i mieczem” (1919 i 1962)
Wydawać by się
mogło, że po wielkim sukcesie „Pana Wołodyjowskiego” (1969)
oraz „Potopu” (1974) Jerzy Hoffman, reżyser obu filmów, szybko
weźmie na warsztat „Ogniem i mieczem” – dzieło, które
Sienkiewicz, jak by nie patrzeć, napisał jako pierwszą część
swojej historycznej trylogii. A jednak tak się nie stało i na
przeniesienie tej powieści na ekran trzeba było czekać okrągłe ćwierć
wieku! Czemu aż tak długo? Ano temu, że w Rzeczypospolitej Ludowej
nikt nie wydałby zgody na realizację filmu o konflikcie
polsko-ukraińskim. Wprawdzie już w 1987 roku pojawiło się pewne
światełko w tunelu – Studio Filmowe „Lauda” dostało pokaźną
dotację na taki projekt od Ministerstwa Kultury i Sztuki – kiedy
jednak zmieniła się w naszym kraju władza, pieniądze zostały
odebrane i cały projekt szlag trafił. Realne szanse na ekranizację
„Ogniem i mieczem” powróciły dopiero w połowie lat 90. i tym
razem, dzięki wsparciu licznych sponsorów (od browaru Okocim aż po
PZU, LOT czy Oriflame), Hoffman mógł spełnić swoje marzenie i
dokończyć adaptację Sienkiewiczowskiej trylogii.
W tym całym
zamieszaniu związanym z realizacją polskiego „Ogniem i mieczem”
zapomnieliśmy jednak o tym, że powieść ta została już wcześniej
przeniesiona na ekran za granicą. I to dwukrotnie! Pierwsze filmowe
podejście do książki Sienkiewicza miało już miejsce w 1919 roku,
kiedy to w Czechosłowacji nakręcono jej niemą adaptację. Niestety
nie możemy tutaj zaprezentować nawet kadru z tej produkcji, bo
nośniki z filmem zaginęły. Tymczasem wszyscy zainteresowani
mogą bez trudu znaleźć w sieci dziełko pt. „Col ferro e col
fuoco” (na anglojęzyczny rynek dystrybuowany pod tytułem
„Invasion 1700” – nakręcony w 1962 roku
włosko-francusko-jugosłowiański film, będący dość wierną
ekranizacją powieści Sienkiewicza!
Dlaczego warto ten koszmarek zobaczyć? Ano chociażby dlatego, że postać Bohuna grana jest
przez Johna Barrymore’a – ojca Drew Barrymore, a w rolę Jana
Skrzetuskiego wcielił się Pierre Brice – francuski gwiazdor,
który jeszcze w tym samym roku poleżał na słońcu, założył perukę i dał się poznać
światu jako sam Winnetou (warto nadmienić, że tego indiańskiego
bohatera grał przez kolejnych 36 lat!).
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą