W dzisiejszym odcinku pozwiemy Google i Facebooka, dostaniemy PTSD od pracy na TikToku, a na koniec rząd da nam 100 zł, żebyśmy nadal mogli oglądać TVP.
Już w 2022 roku w Polsce wprowadzona zostanie zmiana
standardu nadawania, która wymusi przejście na nowe dekodery obsługujące sygnał
DVB-T2. Wprawdzie nie zdarzy się to już w styczniu, a – jak zapewnia KRRiT – w
okolicach 30 czerwca, rząd już teraz postanowił uruchomić
program wsparcia tych gospodarstw domowych, które czeka wymiana sprzętu, a
niekoniecznie je na to stać.
Mowa o wsparciu w postaci jednorazowej dotacji w wysokości
100 zł na zakup nowego dekodera. Kwota ma zostać wypłacona na jedną osobę w
gospodarstwie domowym na podstawie specjalnej deklaracji.
Każde gospodarstwo domowe, które potrzebuje wsparcia w
zakresie przystosowania do zmiany standardu, otrzyma je – w formie świadczenia
o wartości do 100 zł na zakup dekodera.
Dofinansowaniem objęty będzie zakup dekodera zgodnego z
zapisami rozporządzenia w sprawie wymagań technicznych i eksploatacyjnych dla
odbiorników cyfrowych, czyli takiego, który umożliwia poprawny odbiór sygnału
telewizyjnego w nowym standardzie.
Po złożeniu wniosku - uprawniona osoba otrzyma dokument
potwierdzający przyznanie świadczenia na zakup dekodera. Będzie go mogła
zrealizować w jednym ze sklepów RTV, które zgłoszą się do udziału w programie.
Dofinansowanie będzie jednorazowe, w wysokości do 100 zł. Świadczenie można
będzie uzyskać do końca 2022 roku.
Istnieje szansa, iż wasz telewizor już posiada wbudowany
dekoder DVB-T2. Jak to sprawdzić? Wystarczy tylko zrobić małe rozeznanie w Google, wpisując model
swojego telewizora i hasło „DVB-T2”. W pierwszym lepszym linku, który wam wyskoczy, powinniście uzyskać interesujące was dane.
Google to dla wielu urządzeń domyślna przeglądarka. Wiele osób
ustawia sobie również Google jako stronę startową. Nic więc dziwnego, że przez
te wszystkie lata Google było najczęściej odwiedzaną witryną w sieci. W 2021
roku wiele się jednak zmieniło i gigant został zdetronizowany przez młodego
padawana.
Tym młodym padawanem jest… TikTok. Strona jeszcze do 2020
roku trzymała się mniej więcej na 7. miejscu w rankingu przygotowywanym
cyklicznie przez
Cloudflare.
W 2021 roku coś się jednak zmieniło. TikTok okazał się o tyle lepszy od Google,
że nawet nie trzeba było uwzględniać wszystkich wejść na stronę, aby mieć pewność,
że przebił on Google.
Jak jednak kształtuje się reszta listy? Kształtuje się ona
tak:
- TikTok;
-
Google;
-
Facebook;
-
Microsoft;
-
Apple;
-
Amazon;
-
Netflix;
-
YouTube;
-
Twitter;
-
WhatsApp.
Skoro już jesteśmy przy TikToku, to nie sposób byłoby nie
wspomnieć o pewnym dość nieprzyjemnym incydencie, który miał ostatnio miejsce w
szeregach moderatorów witryny. Dnia 23 grudnia bieżącego roku grupa złożona z
10 tysięcy moderatorów powiedziała w końcu dość… Złożyli oni pozew zbiorowy w
sądzie federalnym Los Angeles przeciwko ByteDance (właściciel TikToka).
Inicjatorką całej akcji była
Candie Frazier z Las Vegas. Kobieta twierdzi, że w pracy zmuszano ją do oglądania
p0rnografii, scen kanibalizmu i samobójstw w liczbie tak dużej, że mało kto
zniósłby to wszystko bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym.
Moderatorzy TikToka mają dokładnie 25 sekund na ocenę każdej
z treści. Co ciekawe, ich zmiany trwają aż 12 godzin z długą, godzinną przerwą i
dwoma 15-minutowymi. Moderatorzy oceniają więc aż ponad 2 filmy na minutę. Skoro ich dzień w pracy trwa łącznie 10,5 godziny, to śmiało można
złożyć, że muszą oni przemielić ponad 1500 filmów każdego dnia. W tym całym gąszczu
na pewno muszą trafić się treści co najmniej kontrowersyjne.
Nic więc dziwnego, że moderatorzy nie wytrzymują takiego tempa
pracy, a oglądane każdego dnia przez nich treści wpływają na ich zdrowie
psychiczne.
Google Drive planuje wkrótce zmienić
zasady
dotyczące przechowywania plików na ich dyskach. W chwili gdy Google
zidentyfikuje dany plik jako naruszający zasady usług, taki plik zostanie z
miejsca zablokowany i oflagowany, a do użytkownika zostanie wysłana odpowiednia
informacja. Blokada będzie dotyczyła możliwości udostępniania takiego pliku
innym użytkownikom.
Właściciel danego pliku w Google Drive dostanie email z
powiadomieniem o podjęciu odpowiednich kroków, a także z zaleceniem przejrzenia
obostrzeń i nawiązania kontaktu, jeśli dana osoba uważa, że to błąd.
W ubiegły piątek
rosyjski sąd nałożył na Google karę w wysokości 7,2 mld rubli (400 mln złotych), ponieważ
firma nie chciała kasować treści, które Rosja uznawała za naruszające prawo
panujące na terenie kraju. Jest to pierwszy przypadek, kiedy Rosja uzależniła
wysokość nałożonej na firmę technologiczną kary od rocznych przychodów firmy.
Za podobne naruszenia rosyjski sąd ukarał również firmę Meta
(Facebook oraz Instagram) grzywną w wysokości 2 mld rubli (około 102 mln
złotych). O co jednak dokładnie poszło? Firmy nie chciały usuwać ze swoich
portali materiałów niezgodnych z rosyjskim prawem. W przypadku Google w całym
roku było tych treści aż 2600, a w przypadku Facebooka 2000.
Wśród nich znalazły się podobno posty promujące spożywanie
substancji odurzających, instrukcje dotyczące konstruowania improwizowanej broni
i materiałów wybuchowych, posty promujące treści ekstremistyczne i
terrorystyczne, a także „gejowską propagandę”.
Na razie nie wiadomo, co na to Google. Przedstawiciele firmy
twierdzą, że przyjrzą się dokumentacji i odpowiedzą w wyznaczonym czasie.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą