Śpiewać każdy może – ale nie zawsze można to nazwać muzyką.
#1. Śpiew ma wpływ na hormony
Wspólne śpiewanie bywa doświadczeniem z pogranicza masochizmu, ale nawet jeśli uczestnikom wydarzenia nieszczególnie przeszkadza melodia, są pewne korzyści, dla których śpiewać razem faktycznie warto. To korzyści zarówno fizyczne, jak i emocjonalne. Podczas wspólnego podśpiewywania wydziela się oksytocyna, obniża się natomiast poziom kortyzolu. Ogółem więc skutek jest pozytywny – warto tylko upewnić się, że nie jest się nazbyt uciążliwym dla otoczenia w swoim dążeniu do uregulowania hormonów.
Z powyższego faktu zdaje sobie sprawę prawdopodobnie każdy, kto kiedykolwiek w życiu słyszał o rock and rollu. Żadne zaskoczenie, można by dodać – ale nie chodzi tu o autodestrukcyjne zachowania muzyków, a o tendencje, które zaobserwowano w barach. Głośniejsza muzyka powoduje, że goście przybytku zamawiają i piją więcej oraz szybciej. Naukowcy dopatrzyli się dwóch prawdopodobnych przyczyn zjawiska, mianowicie głośność zwiększa pobudzenie i aktywność, a także negatywnie wpływa na społeczne interakcje (coś na zasadzie „zamknij się i pij”).
Gusta muzyczne okazują się mocno zróżnicowane geograficznie – najlepszym tego przykładem zespoły metalowe, których w Skandynawii jest więcej niż gdziekolwiek indziej na świecie. W zestawieniu przoduje Finlandia, dla której wyliczono 53,5 zespołu metalowego na 100 mieszkańców. Skoro zaś mówimy już o metalu i geografii, warto wspomnieć także zespół Metallica – ogólnie rzecz biorąc niszowy, ale może komuś akurat obiło się o uszy… To właśnie Hetfield i spółka jako pierwsi zagrali koncert na wszystkich siedmiu kontynentach Ziemi (na Antarktydzie – pod specjalną kopułą, by nie wywołać rewolucji w środowisku naturalnym).
#4. Epitafium Seikilosa, czyli… bardzo stara muzyka
https://youtu.be/mGfOHoun0OQ Początki muzyki sięgają prehistorii. Grano wówczas na improwizowanych „instrumentach” z tego, co udało się znaleźć pod ręką. Czas płynął, a wraz z nim ewoluowała muzyka, nabierając coraz bardziej skomplikowanego charakteru (lepiej jednak dzisiaj nie włączać radia, by zweryfikować to twierdzenie). Odłóżmy jednak na bok współczesną muzykę, sięgnijmy do tej nieco dawniejszej. Za najstarszy zachowany w całości utwór muzyczny uważane jest „Epitafium Seikilosa”. Datowane jest na I lub II w. n.e., a jego zapis odnaleziony został na steli (pionowej płycie nagrobnej). Jak brzmi ten utwór, można posłuchać na powyższym nagraniu.
Epitafium Seikilosa nie jest oczywiście najstarszym utworem, jaki kiedykolwiek powstał – pozostaje natomiast jak dotąd najstarszym zachowanym w całości. Sama historia muzyki, podobnie jak instrumentów służących do jej tworzenia, sięga zaś zdecydowanie dalej. Najstarsze instrumenty odnaleziono… w Niemczech, w jaskini Geißenklösterle. To trzy flety – dwa wykonane z kości łabędzia skądinąd niemego oraz jeden z ciosu mamuta. Według badaczy, którzy przeprowadzili datowanie radiowęglowe, instrumenty te liczą sobie jakieś 42-43 tysiące lat.
Muzyka jest dobra dla zdrowia? Zaszkodzić nie powinna. Są jednak wyjątki – i to nie tylko indywidualne. Australijscy badacze postanowili bowiem przeanalizować średnią życia muzyków popowych i rockowych, co pozwoliło wysnuć wnioski, że… niską emeryturą akurat nieszczególnie powinni się przejmować. Żarty na bok, ale sytuacja staje się wyraźna, kiedy weźmie się pod uwagę, że przeciętna długość życia muzyka jest aż o 25 lat krótsza niż średnia w społeczeństwie! Na tym nie koniec – jest jeszcze znacząco wyższe ryzyko wypadków śmiertelnych, samobójstwa, (stania się ofiarą) zabójstwa oraz depresji. Jeśli ktoś martwiłby się, że za młodu nie nauczył się grać na gitarze, to w ostatecznym rozrachunku może wyszło na dobre.
Są też i tacy muzycy, którzy mimo upływu lat trzymają się całkiem nieźle – udało im się uniknąć zarówno wpadnięcia do tzw. Klubu 27, jak też przegapić typową dla współczesnych artystów okazję do przeniesienia się na drugą stronę. Przykładem takiego „nieśmiertelnego” muzyka jest Rod Stewart… a także wielu innych, dlaczego właśnie 77-letni dziś Brytyjczyk trafił do zestawienia? Ze względu na inną ciekawostkę – rekord ustanowiony przez Stewarta w 1994 roku. Koncert noworoczny na plaży Copacabana zapisał się w historii jako największe darmowe wydarzenie muzyczne. W zależności od szacunków, miało w nim wziąć udział od 3,5 do nawet 4,2 miliona widzów. Biorąc pod uwagę, że ceny biletów na listopadowy koncert muzyka w Londynie zaczynają się od 250 funtów, oblicz… albo nie, lepiej nic nie licz.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą