W dzisiejszym odcinku:
- We Wrocławiu chcą wprowadzić opłatę za naukę w szkole
- W Krakowie pewien 18-latek z Niemiec poszedł na striptiz, jednak takiego rozwoju wydarzeń się nie spodziewał
- Kaja Godek chce, aby samo informowanie o aborcji groziło więzieniem
- Fabijański dał koncert w jednej z warszawskich restauracji. Kazał gościom słuchać na stojąco, a obsłudze zamknąć kuchnię
- Influencerka błaga o pieniądze po tym, jak „przypadkiem” kupiła sofę za 100 tys.
Podobno we Wrocławiu w Urzędzie Miejskim rozważa się pomysł
wprowadzenie
opłat za naukę w szkołach. Według wstępnego założenia rodzice mieliby do wyboru
dwie opcje. Pierwsza z nich przewiduje dopłatę w wysokości około 200-300 zł rocznie za
każde dziecko, dzięki czemu pociecha mogłaby w pełni korzystać z oferty
przedmiotowej swojej placówki, podczas gdy druga z nich zakładałaby przymus
odbioru dziecka z lekcji już o godzinie 13.
Być może przygotujemy koszyk usług, w którym zaprezentujemy
rodzicom, że za tę kwotę możemy zagwarantować taką siatkę przedmiotów, a jeśli
dopłacą, to taką. Będziemy zmuszeni do postawienia rodziców przed dylematem:
albo dopłacą do edukacji dzieci 200, 300 złotych rocznie, albo będą musieli
odbierać dzieci ze szkoły o 13, bo na więcej nie będzie nas stać – powiedział Jarosław
Delewski, dyrektor departamentu edukacji urzędu miejskiego we Wrocławiu.
Rządowa subwencja oświatowa ponoć nie wystarcza na pokrycie
wszystkich kosztów prowadzenia szkół, przez co cała reszta pokrywana jest z
budżetu gminy, który w tym roku może okazać się niewystarczający na wszystkie
wydatki. Trzeba więc szukać oszczędności.
Dolnośląski kurator oświaty stwierdził, że jest to niezgodne
z konstytucją i nie można ot tak sobie nagle wprowadzić opłaty za lekcje w
szkole publicznej. Rodzice i tak już teraz opłacają z własnej kieszeni wycieczki
dzieci, w niektórych szkołach organizowane są również zbiórki na wyposażenie
(na przykład klas informatycznych) itd.
Jedna ze szkół w Niemczech postanowiła zorganizować swoim
uczniom wycieczkę do Polski, a konkretnie do Krakowa. Jeden z uczestników (świeżo
upieczony pełnoletni mężczyzna) postanowił, że zakosztuje męskich rozrywek i pójdzie
sobie do klubu ze striptizem. Na wejściu poinformowano go, że za taniec zapłaci
65 euro, na co Niemiec przystał. Po wszystkim okazało się jednak, że z karty 18-latka
zniknęło…
5600 euro.
Chłopak zgłosił sprawę na policję. Według jego zeznań, w
trakcie występu podano mu dwie szklanki z jakimś napojem. Po ich opróżnieniu
całkowicie urwał mu się film i nic nie pamięta. W całej sprawie jest sporo
niewiadomych. Przede wszystkim nikt nie wie, co później robił 18-latek i czy
przypadkiem dobrowolnie nie wydał swoich pieniędzy. Niemiecka policja bada
jednak całe zajście w ścisłej współpracy z polskimi służbami.
Kilka dni temu mieliśmy do czynienia z drugą rocznicą ogłoszenia
wyroku przez Trybunał Konstytucyjny, wedle którego w kraju wprowadzono niemal
całkowity zakaz aborcji. Najwyraźniej największym zwolennikom i działaczom „pro-life”
wciąż mało, a przynajmniej właśnie na to wskazuje najnowszy ruch
Kai
Godek. Działaczce nie podoba się to, że o aborcji w ogóle mówi się w
przestrzeni publicznej i zamierza z tym walczyć.
Kobieta powołała komitet obywatelskiej inicjatywy
ustawodawczej „Aborcja to zabójstwo” i teraz zbiera podpisy pod swoim
projektem ustawy:
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zakazu aborcji
eugenicznej był sukcesem w walce o obronę życia. Aborcjoniści nie mogli się z
tym pogodzić, więc zintensyfikowali morderczą propagandę - omijając prawo
namawiają oraz pomagają w zabijaniu nienarodzonych dzieci. Ślady tej propagandy
mogliśmy zobaczyć w całym kraju - dewastowano przystanki, billboardy, mury
kościołów i zwykłe domy wypisując proaborcyjne hasła oraz pisząc numery
telefonów do organizacji pomagających w mordowaniu dzieci.
Aborcjoniści obchodzą prawo, aby namawiać i pomagać w
aborcjach. Rozpowszechniają propagandę aborcyjną po to, aby móc zarabiać na
zabijaniu dzieci (bo aborcja to bardzo dochodowy biznes). Fundacja Życie i
Rodzina postanowiła zająć się tym procederem i stanąć w obronie bezbronnych
dzieci i oraz ich matek.
W ustawie pojawiają się m.in. zapisy dotyczące wprowadzenia
nowych zakazów:
Oraz kar przewidzianych za ich łamanie:
Redaktor Maciej Makselon opisał ostatnio na swoim
Instagramie
bardzo kuriozalne wydarzenie, w którym niestety miał pecha mimowolnie
uczestniczyć. Planował on ponoć świętować wraz ze swoją partnerką jej urodziny.
W związku z tym zaprosił ją do pewnej modnej restauracji mieszczącej się na
Placu Konstytucji w Warszawie. Makselon zamierzał zamówić sobie mięcho, naczosy
i coś do picia. Niestety w rozmowie z kelnerem wyszło na jaw, że kuchnia
właśnie wydaje ostatnie dania, po czym zostaje zamknięta, bo… szykuje się
występ pewnego muzyka (tutaj Makselon nie chciał podać wprost jego personaliów,
jednak z opisu jasno wynikało, że chodziło o Sebastiana Fabijańskiego), który
nie życzy sobie, aby kuchnia normalnie funkcjonowała, w trakcie gdy on będzie
raczył gości swym głosem.
Rozczarowany Maciej wraz z partnerką postanowili raczyć się
swoimi drinkami i czekać na dalszy rozwój wydarzeń. W końcu pojawiła się
gwiazda wieczoru. Okazało się, że zamknięcie kuchni nie było jedynym z jego
żądań. Żądał on również okazania szacunku od gości lokalu poprzez… wstanie ze
swoich miejsc i słuchanie go na stojąco... bo on też przecież stoi i to kwestia szacunku.
Halo to jest kwestia szacunku, proszę wstać, ja przecież
stoję. Widzicie, żebym siedział? To wy też powinniście wstać, na tym polega
szacunek.
Ostatecznie nikt nie chciał wstać i wiele osób zaczynało
zapewne odczuwać ciarki wstydu na swoich plecach zaistniałą sytuacją (dodam, że
niektórzy byli w trakcie posiłku, który otrzymali jeszcze przed zamknięciem
kuchni). Fabijański jednak nie odpuszczał i dopytał, ile osób przyszło tam dla
niego. Rękę podniosło zaledwie czterech gości. Kazał im wstać i podejść pod
balkon (na którym sam stał) i kiedy wydawało się, że całej reszcie odpuści, to
nagle zaczął kontynuować swoje próby wymuszenia posłuszeństwa u pozostałej
części lokalu.
Dobra. To wstańcie i chodźcie pod balkon, proszę zejść pod
ten balkon, okej? A wszyscy pozostali – powinniśmy się dogadać w kwestii
szacunku. Wszyscy pozostali też powinni wstać.
No cóż. Fabijański domaga się od innych szacunku, podczas
gdy sam go do siebie najwyraźniej nie ma – wszyscy przecież dobrze pamiętamy
akcję z Rafalalą. I nie chodzi tu bynajmniej
o sam fakt kontaktu z transpłciową celebrytką, ale o późniejsze kłamstwa i
wykręty.
Quenlin Blackwell to influencerka, która zdołała zgromadzić
na swoim
TikToku blisko 8
mln obserwujących. Kobieta zdobyła popularność poprzez umieszczanie filmów, na
których powiela trendy i coś tam sobie gada. W ostatnim czasie udostępniła na
swoim profilu nagranie zatytułowane:
Nie mogę oddychać.
Tytuł dość tajemniczy i na pewno przykuwający uwagę. Na
filmie widzimy influencerkę całą we łzach i wielki napis nad jej głową, który
mówi nam, że przypadkowo kupiła sofę za 100 tys. dolarów. Jak można „przypadkiem”
kupić tak drogi mebel? Nasza gwiazda tłumaczy to we łzach.
Twierdzi, że wpisała swoje dane i dane swojej karty
kredytowej przy ofercie sprzedaży sofy za 100 tys. dolarów tylko w ramach
żartu. No i stało się. Przypadkiem kliknęła o jedno okienko za daleko i karta
obciążona, a sofa kupiona.
Kobiety chyba nie do końca było na to stać (albo przynajmniej
nie chciała tyle wydawać na mebel), ponieważ prosi swoich obserwatorów o datki:
Jeśli masz milion dolarów, to proszę o datek. Jeśli masz
miliard dolarów, to czy mógłbyś pożyczyć mi trochę.
Nie mogę złapać oddechu.
Jej obserwatorzy nie wydają się jednak przekonani i nabijają
się z jej występu. Jedni twierdzą, że istnieje taka możliwość, jak dokonanie
zwrotu. Inni proszą o pokazanie tej super drogiej sofy, a jeszcze inni uważają,
że kobieta kłamie i tylko chce wyłudzić od swoich fanów dodatkowe pieniądze.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą