Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Jak wygląda praca na budowie w Niemczech? II

44 369  
161   32  
Część druga i (raczej) ostatnia. Będzie kilka anegdot, a na koniec odpowiedzi na komentarze z poprzedniego artykułu.


Na pierwszy ogień historia budowlano-turystyczna. Jeździliśmy na wspomniane w poprzednim odcinku więzienie. W poniedziałek auto odebrałem od majstra (zwrot mechanik samochodowy byłoby nadużyciem), w środę zgłosiłem problem – na czwartek dostałem inne auto – a wieczorem miałem odebrać naprawione. Pojechałem, pogadałem z gościem, na koniec jeszcze raz się upewniłem, że na pewno dojadę i wrócę. A było to dla mnie o tyle ważne, bo wieczorem miałem pociąg (40 kilometrów od domu), więc musiałem ogarnąć transport, a we Wrocławiu przesiadkę w inny pociąg, który zaczynał mój tygodniowy trip po Polsce. Oba były ostatnie tego dnia, bilety kupione, a we Wrocławiu czeka na mnie znajoma. Wszystko obliczone tak, że mam godzinę zapasu.

Nie trzymam dłużej w niepewności – samochód w trakcie jazdy zaczął szarpać, ale jechał. Po skończonej pracy już nie odpalił. Szybkie telefony – mamy czekać. Po blisko godzinie przyjechał jeden z naszych kierowników i przekazał mi jeszcze inne auto, tak że rura do domu. Jak dojechałem do domu, to odkryłem w sobie zupełnie nowe pokłady zwinności i energii. Umyłem się, przepakowałem plecak i ogarnąłem w mniej niż 10 minut. Na całe szczęście znajomy zobowiązał się mnie podrzucić na pociąg i dosłownie jak w filmach wbiegłem na peron w momencie, w którym zamykały się drzwi. Ale zdążyłem.



Jeszcze kilka słów o niemieckim BHP. Poprzednio wspominałem od nieortodoksyjnym podejściu do odzieży ochronnej – tym razem o wykorzystaniu pojazdów mechanicznych. Nie wiem jak to jest dokładnie w Polsce, ale znajomi opowiadali mi swoje historie ze śp. Tesco i korzystaniu z elektrycznych paleciaków. Krótka piłka – nie masz uprawnień, to korzystasz jak ze zwykłego, tj. siłą własnych mięśni. Tymczasem Niemcy – hold my dunkelweizem. Na jednej budowie kierownik zapytał mnie, pokazując palcem, czy UMIEM tym jeździć. Pokazywał na ładowarkę teleskopową (aż sprawdziłem nazwę, coś takiego jak na zdjęciu). Nie pytał o uprawnienia, tylko czy umiem i pojadę, bo często było nam potrzebne, a brakowało ludzi. Kosmos. Nie wiem co by się stało, gdybym powiedział tak, stety niestety zgodnie z prawdą powiedziałem, że nie. Wyglądał na zawiedzionego.

Co do tych elektrycznych paleciaków, to kilka razy korzystałem, jak była potrzeba, o uprawnienia nikt nie pytał, to samo w sytuacjach, kiedy korzystaliśmy z wind (a dokładniej to chyba nazywa się mobilna platforma robocza). To taki mały pojazd z platformą, która może się podnieść na kilka metrów w górę. I w tym przypadku zdarzył mi się mały fuckup - rozbieraliśmy szalunki, które podtrzymywały wcześniej sufit (galeria handlowa w samym centrum Drezna, swoją drogą). I jak jechałem do góry, to zahaczyłem o jedną ze sztyc (metalowa rura, taki tymczasowy filar), tak że winda się przechyliła (minimalnie). Ale to wystarczyło, żeby włączyć jej zabezpieczenia i ją zablokować xD. I to tak na amen – nie można było ruszyć kołami (logiczne) ani opuścić jej w dół (mniej logiczne IMO, a to by wystarczyło, żeby mnie uwolnić). Pół godziny zajęło nam zdemontowanie tego elementu, który mnie blokował.

Natomiast najmilej wspominam jeden z tygodni, gdy robiliśmy kampus uniwersytecki. Plan dnia wyglądał mniej więcej tak (to co napiszę to nie jest mój/nasz pomysł, tylko decyzja niemieckiego kierownika): 7 rano początek pracy, w naszym przypadku oznaczało to wjazd na teren budowy (a to trzeba młody na spokojnie, usiąść, pomyśleć, zjeść śniadanie). Pierwsza przerwa o 10 (pół godziny, które zazwyczaj trwało godzinę) i analogicznie o 13:30. Koniec pracy o 16:30 (czyli w tym momencie już nas nie było na budowie :D). Z 8 i pół godziny robiliśmy może 6. Powód był bardzo prosty – nie było co robić xD. Ja pierwszego dnia znalazłem miotłę i wiadro i do końca tygodnia zamiatałem. Cisza, spokój i słuchawki w uszach.



A koniec kilka krótkich strzałów:

– Wróciłem kiedyś zmordowany z pracy, stanąłem na gwóźdź, wrzuciłem dwie tony węgla, poszedłem do sklepu, zrobiłem sobie kolację i obiad do pracy i następny dzień pojechałem na budowę. Idealny pracownik januszexów.
– Najwięcej pracowaliśmy od 6 do 17 z godziną przerwy w środku.
– Zdarzyło mi się skakać/przechodzić między rusztowaniami 20 metrów nad ziemią.
– W ciągu jednego dnia zrobiłem dwie tony zaprawy, mając do dyspozycji tylko wiertarkę z mieszadłem.
Raz jeden Niemiec przez bite 8 godzin robił murek z pustaków dwa na dwa metry, bo kręcili tam reklamówkę wody. Na następny dzień go skuliśmy.

I odpowiedzi na pytania:

Joemamut: Zapowiada się nieźle, ale zakładam, że dla większości to jest betoniarka (zdjęcie): (i jak do niej wejść?), a Ty miałeś pewnie na myśli betonomieszarkę.

Odp: Tak, to co opisywałem to betonomieszarka (ładna nazwa), czyli pojazd do przewożenia zaprawy.

Lord_M: Jeśli dostaniecie kiedyś stopery i macie jednocześnie słuchawki dokanałowe, to nie róbcie jak autor i nie rezygnujcie ze stoperów. Słuchawki nie wytłumią dźwięków z zewnątrz, tylko dojebią jeszcze więcej hałasu do tego, który w czasie pracy dociera do uszu.

Odp: W uszach miałem słuchawki, a do tego na uszach słuchawki wygłuszające. Nie wiem, czy to coś zmienia, ale faktycznie nie pomyślałem o tym.

Dyziooooo i inni: Ale wiesz, że 8 jurków za godzinę, to znaczy, że cię yebali?

Odp: I tak, i nie. Ja się na taką wypłatę zgodziłem, były to pieniądze, których w Polsce bym nie zarobił. I teraz już bym tam nie wrócił, a z drugiej strony w Polsce najwięcej zarabiałem w tamtym roku koło 4k netto. Jeżeli tam miałem 8 euro na rękę, to licząc pełny etat to jest 5500 – 6000 złotych netto. A to był 2018 – 2019. Tryb pracy też nie był najgorszy – 2, 3 tygodnie w miesiącu, co mi spokojnie wystarczało na życie i podróżowanie. A 8 euro netto to była wtedy minimalna w Niemczech (albo okolice minimalnej) i nie pracowałem na czarno, tylko normalnie miałem umowę.

Paxon: Tak właśnie wygląda praca w dojczlandzie jak się nie zna języka :)

Odp: Rozumiem, że to miał być przytyk w moją stronę? Nie chciałem, żeby to zabrzmiało jak straszne narzekanie. Zdaję sobie sprawę z tego, że ze swoimi kwalifikacjami nie robiłem pracy odpowiedzialnej, tylko siłową.

Dziękuję za uwagę, do usłyszenia w innych artykułach ;]

W poprzednim odcinku

28

Oglądany: 44369x | Komentarzy: 32 | Okejek: 161 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

10.05

09.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało