Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...
Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...
SKOK
Dawno temu, będąc siedmioletnim pomysłowym dzieckiem, doświadczałem wielu przykrości i bólu związanego z moimi eksperymentami. Potwierdza to moja niechlubna statystyka złamań. Było ich w sumie 6, ale o jednym chciałbym dokładniej opowiedzieć. Było piękne, czerwcowe popołudnie. Kolega miał dzień wcześniej urodziny, na które dostał Action Mana z pięknym, ogromnym, pomarańczowym spadochronem. Oczywiście jako odważny i rządny przygód obrońca wszechświata, postanowiłem przetestować sprzęt kolegi. W tym celu wdrapałem się na ponad trzymetrowego orzecha z owym spadochronem i z ogromnym co prawda strachem, ale zrobiłem krok naprzód. Ku mojemu zdziwieniu kawałek pomarańczowej, syntetycznej szmaty wcale nie spowolnił mojego swobodnego spadania, a ja gruchnąłem z impetem o ziemię. Niewiele pamiętam, wiem, że był strach na górze, panika w powietrzu, przerażające chrupnięcie kości na dole, a potem pamiętam zdeformowaną, nadętą jak bania rękę i potworny, przeszywający ból. Na tym się jeszcze przygoda nie kończy.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą