Mój nauczyciel angielskiego zawsze nam mówił, że tłumaczenie jest jak kobieta, jeżeli wierne to niezbyt piękne a jeżeli przepiękne to niewierne. Z czasem stwierdziłem, że coś w tym jest ale zastanawiam się jak to jest waszym zdaniem w odniesieniu do filmów.
Przeczytałem wiele książek a potem oglądałem ich ekranizacje i jakoś trudno mi jednoznacznie stwiedzić jak to wygląda. Faktycznie, najbardziej podobały mi się filmy, które nie były dokładnym przełożeniem książki na ekran, zaś te, które były wierną kalką wcale nie urzekały.
A Wy co o tym myślicie?
Tylko proszę, nie zmieniajcie tego w lamerskie "Książka czy film?" bo ten temat już dawno temu zamknięty. Zawsze, ale to zawsze książka! Jedynym odstępstwem może być przypadek, gdy wpierw powstał film a potem książka.
Przeczytałem wiele książek a potem oglądałem ich ekranizacje i jakoś trudno mi jednoznacznie stwiedzić jak to wygląda. Faktycznie, najbardziej podobały mi się filmy, które nie były dokładnym przełożeniem książki na ekran, zaś te, które były wierną kalką wcale nie urzekały.
A Wy co o tym myślicie?
Tylko proszę, nie zmieniajcie tego w lamerskie "Książka czy film?" bo ten temat już dawno temu zamknięty. Zawsze, ale to zawsze książka! Jedynym odstępstwem może być przypadek, gdy wpierw powstał film a potem książka.
--
Nawet minimalna wiedza w rękach idiotów jest bardziej niebezpieczna niż całkowita niewiedza w rękach ludzi inteligentnych.