Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Inteligentna jazda > Dawanie pieniędzy żebrakom
menelik
menelik - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Piszę ten post pod wpływem sytuacji, która spotkała mnie dziś rano gdy szłam na uczelnię. Był mroźny poranek a ja miałam głowę zaprzątniętą czekającym mnie egzaminem. Nagle zaczepił mnie starszy pan, kiepsko ubrany, ale nie wyglądał na bezdomnego. Powiedział, że zbiera pieniądze na jedzenie. W pierwszym odruchu pokręciłam głową, coś tam burknęłam i poszłam dalej. Po zrobieniu dwóch kroków dopadło mnie sumienie. Gdybym miała przy sobie coś do jedzenia, nie wahałabym się ani chwili. Ale nic nie miałam, a wiadomo, że gdy chodzi o pieniądze jesteśmy nieufni. Odeszłam spory kawałek, po czym wróciłam się i spytałam tego pana czy zbiera na jedzenie czy może jednak na alkohol. Powiedział, że na jedzenie. Dałam mu 2,50 zł (naprawdę więcej nie miałam w danej chwili, nie należę do bogatych). Moje sumienie natychmiast się uspokoiło, ale w dalszym ciągu miałam jakieś dziwne uczucie, że niepotrzebnie się nad nim wywyższyłam zadając mu to pytanie. Dodam, że nie czułam od niego alkoholu ani innego smrodu.
Piszę o tym, bo ta sytuacja trochę zmieniła mój pogląd na tą sprawę. Do tej pory byłam przeciwna wspieraniu żebraków, bo niestety często kupują za to alkohol, poza tym za dużo nasłuchałam się o zorganizowanym działaniu różnych grup, kupują wózki inwalidzkie i wystawiają na mróz kobiety z dziećmi, ponoć przy dobrych wiatrach zarobią lepszą dniówkę niż sekretarka (no sami powiedzcie, co sobie myślicie jak widzicie klęczącą kobietę, która ma wydrukowaną i zalaminowaną kartkę z wizerunkiem Matki Boskiej i słowami "Bóg zapłać"?). Ostatnio zaczynam jednak myśleć, że nie jesteśmy w stanie stwierdzić, kto tak naprawdę potrzebuje tej złotówki, a kto jest zwykłym naciągaczem. Bardzo łatwo jest kogoś ocenić po pozorach. Ale zaczynam myśleć, że zawsze warto się podzielić, nawet jak się nie ma wiele. A jeśli pieniądze trafią w nieodpowiednie ręce... No cóż, w końcu ja wykazuję się dobrocią, niech każdy strzeże swojego sumienia.
Niektórzy twierdzą, że jestem naiwna. Ale jeśli się okaże, że na 10 osób, którym dałam pieniądze jedna faktycznie ich potrzebowała, to czy nie warto?
Co o tym sądzicie?

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Sceptic - Superbojownik · przed dinozaurami
Ogólnie jestem przeciwny "wspieraniem" żebrzących.
Nie daje żadnych pieniędzy obcokrajowcom(Rumunom, czy Cyganom), zawsze podchodzą do faceta w lepszych ciuchach, z lepszym zegarkiem. Mówią że pomodlą się do Boga, za mnie. Ale już na pytanie "Jakiego Boga?", żaden mi nie odpowiedział do dzisiaj.
Denerwujące jest też, że od pn. do pt. są na ulicy a w sobotę mijasz go w klubie, lub schodzi z wózka inwalidzkiego i wsiada do 2 letniego merca.
Są wyjątki:
Gdy widzę "znajomego" z widzenia menela, i prosi na alkohol bo jest nałogowcem, to daję na alkohol.

Ps: nie wiedziałem, że na Joe, są "cięższe" tematy poruszane.
Pozdrawiam.

--
Człowiek jest mos­tem, a nie celem.

sdLechu
Ja osobiście nie wspieram żadnych ugrupowań socjalnych. Osobiście uważam że pomaganie tego typu ludziom za niemoranle. Niestety ale twoje zachowanie tylko utwierdza ludzi w przekonaniu że żebrząc mogą zarobić.

--
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."- S.Lem

jerzul
jerzul - Moczę tylko z klasą · przed dinozaurami
Nigdy nie daję kasy. Jeśli już to proponuję, że sam kupię mu/jej coś do żarcia. 99% wtedy oddala się szybkim krokiem. Widziałem już za dużo cudownie ozdrowionych kalek, tysiące razy słyszałem te same historie opowiadane przez innych żebraków.
Co myślę jak widzę laminowaną Matkę Boską, Chrystusa bądź innego świętego? Chwyt marketingowy. Ktoś umyślnie wykorzystuje Świętych coby poruszyć sumienia naiwnych i wydusić z nich więcej grosza.
"A jeśli pieniądze trafią w nieodpowiednie ręce... No cóż, w końcu ja wykazuję się dobrocią, niech każdy strzeże swojego sumienia." Tego nie jestem w stanie zrozumieć. Zdając sobie sprawę, że moja pomoc może zostać użyta w innym celu, miałbym wyłączyć myślenie, umywać ręce i powiedzieć "Ja chciałem jak najlepiej"?!
Moim zdaniem jedyną realną pomocą dla żebraków jest zaoferowanie im jakiejś pracy, tak żeby mogli uczciwie zapracować na kawałek chleba. Chociażby zagrabienie liści przed domem( I w tym miejscu gryzie mnie sumienie, bo jak na razie nie jestem w stanie niczego takiego zaoferować). Dawanie im pieniędzy tak naprawdę szkodzi, bo pogrąża ich i uzależnia od żebractwa zmniejszając prawdopodobieństwo wyjścia z tej sytuacji do zera.
Jeszcze jedna rzecz, wyrażenie "Bóg zapłać". Co to niby ma być? Scedowanie swoich długów Bogu?

--
Śmiejmy się! Kto wie, czy świat potrwa jeszcze trzy tygodnie
jerzul.pl

lysy2
Ja z zasady nie daję na ulicy nic nikomu, a z sumieniem można sobie poradzić
Większość żebraków to faktycznie zorganizowane bandy, natomiast prawdziwych potrzebujących na ulicy się chyba nie znajdzie.
Ktoś kto naprawdę potrzebuje pieniędzy i przełamał swoją dumę (bo tylko skrajna bieda do tego zmusza) do tego, by prosić innych o wsparcie, zgłasza się do organizacji typu caritas, czerwony krzyż, schroniska, czy do proboszcza. Na ulicy ląduje tylko ten, kto takiej pomocy nie otrzymał, a to się naprawdę b.rzadko zdarza. A zdarza się z tego co wiem tylko ze względu na problemy z nałogami, z którymi się nie chce walczyć.
Zatem wychodzę z założenia, że na ulicy są oszuści lub ludzie, którzy mogliby pomoc otrzymać tylko musieliby się postarać a im się nie chce.
Jak chcesz pomóc to zrób paczkę żywności/ciuchów i zawieź do caritasu lub PCK. W najgorszym razie ciuchy wrzuć do kontenera zbiorczego.

PS.
Dla tych co twierdzą,ze jestem bez serca -kilka razy w życiu dałem ludziom jakieś jedzenie, bo nie chcieli kasy, a kasę dałem 3x bo proszący potrafili mnie rozbawić.

--
Jechać - nieważne dokąd. Ważne żeby bokiem...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
Zasadniczo daję ludziom, którzy proszą mnie o pomoc - głównie dlatego, że tacy jak ja mogą udowodnić, że ci potrzebujący nie umarliby z głodu w kraju kompletnie pozbawionym socjalu, a w takim mam marzenie żyć. I, prawdę mówiąc, z reguły ufam takiemu człowiekowi - nie ma znaczenia, czy poprosi mnie o to jakiś zabiedzony bezdomny na Dworcu Centralnym na jedzenie, czy na Hyde Parku na joemonster.org na wózek inwalidzki. "Bóg zapłać" to scedowanie na Boga długu, ale... jakiego długu? Przecież DAJĄC i tak nie oczekuję niczego więcej; ściślej: nie oczekuję kompletnie niczego w zamian, inaczej nie byłaby to darowizna. A dla mnie, wierzącego, "Bóg zapłać" to sporo więcej niż nic (plus nadzieja, że oszuści wśród żebraków zostaną najdalej za lat sto odpowiednio potraktowani za nabicie mnie w butelkę).

Owszem, czasem nie daję z zasady. Na przykład nie daję z zasady ludziom, którzy zbierają na karmę dla swojego psa - bo zwyczajnie nienawidzę psów jako gatunku i nie widzę powodu, żeby je karmić. Nie daję ludziom, którzy grają w tramwajach i autobusach, bo oni mi szkodzą, raniąc moje uszy żałościwymi melodiami (których samych w sobie nie znoszę), granymi najczęściej "nieczysto, ale za to nierówno" ((C) by Mateusz T.). Komuś, kto prosi mnie w komunikacji miejskiej, dam - pod warunkiem, że nie hałasuje - ani akordeonem, ani żałościwym biadoleniem, ani dzieckiem na ręku. Trudno - ciszę i spokój w autobusie sobie cenię.

Nie daję też takim, którzy do mnie podchodzą w restauracjach i barach, bo to mam za grube przegięcie. Daję za to tym, którzy otwarcie mówią, że potrzebują na alkohol - może nie jest to szczytny cel, ale przynajmniej w tym momencie nie czuję się oszukiwany. Nie mówię im też wzorem Clinta Eastwooda nie pamiętam z jakiego filmu: "tylko żebyś nie wydał na chleb".

Czasem proponuję, że pójdziemy do sklepu i kupię żywność (rzadko, bo zwykle nie mam czasu). O dziwo, prawie nigdy w takiej sytuacji nie spotkałem się z odmową, najczęściej z wdzięcznością. Owszem, czasem tacy ludzie nie chcą iść ze mną do sklepu (trudno się dziwić, skoro w "swoim rewirze" z takiego sklepu niejednokrotnie zapewne zostali wyrzuceni) i proszą, żebym sam poszedł, a oni poczekają.

Racja - lepiej, jeśliby na te pieniądze zapracowali. I, obiecuję, zacznę stosować się do tej maksymy - gdy tylko znikną wszystkie ustawy regulujące stosunki pracodawca-pracownik. Po cholerę mam mieć problemy fiskalno-podatkowo-prawne tylko dlatego, że osobę bez stałego adresu zameldowania wynajmę do posprzątania mojego mieszkania? Nie mam ochoty robić tego na czarno - bo po prostu nie mam ochoty. Jak będę mógł to zrobić lege artis bez ŻADNEJ papierkologii - to to zrobię.

I zapłacę wyraźnie więcej, niż te datki, które daję za "Bóg zapłać".

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
niq - Bojowniczka · przed dinozaurami
Nie sądzę, żeby od niedawania jałmużny ubyło żebraków.
(vide kraje afrykańskie, gdzie na jednego turystę przypada trzystu proszących: na bank nei każdy z nich dostanie choćby grosz)

Sądzę, że to prywatna sprawa każdego potencjalnego darczyńcy, czy, ile i czego daje.

Sama wolę zrobić proszącemu o wsparcie zakupy - i wiele razy taka forma się sprawdziła. Z przerażeniem widziałam na pewnych wakacjach dzieciaki ŻRĄCE (bo ze względu na tempo i łapczywość nie nazwałabym tego jedzeniem) suche bułki. Nie sądzę, bym mogła im zaproponować cokolwiek lepszego, np grabienie liści przed namiotem... Widziałam ludzi dojadających dania z budek przydworcowych po innych - nie wydaje mi się, by byli członkami jakiejś żebraczej mafii, która zbija dziki majątek na resztkach hotdogów.

Owszem, nie lubię i unikam nachalnych mistrzów marketingu, którzy sprawiają, że to ja się czuję zagrożona ich natarczywymi "prośbami". Ale nie wierzę, że wszyscy proszący mogliby zająć się czymś pożytecznym i sami zarobić, jestem przekonana, że spora część z nich doszła do ściany i nie widzi innego sposobu. Wiem, że kupienie im posiłku czy zrobienie jednorazowych zakupów nie jest długofalowym rozwiązaniem, ale póki nie mogę rozwiązać problemu globalnie, chcę pomagać tak, jak umiem. Może naiwnie, ale uważam, że człowiek, któremu się pomoże ma większą motywację do działań niż ten, któremu wszyscy zakomunikują, że jego nędza i bezradność to tylko jego wina i jak nie umie sam sobie poradzić to niech się powiesi...


--
Jestem tak stara, że pamiętam ludzi, którzy umieli powiedzieć coś mądrego bez google i wikipedii.

menelik
menelik - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Trudno się nie zgodzić z Waszymi opiniami, ale czasami naprawdę ciężko jest przejść obojętnie. Jeśli chodzi o Rumunów i Cyganów to z życiu nie dałabym im złamanego grosza, bo mam różne uprzedzenia, jak większość Polaków. Babcie żebrzące pod kościołem, posługujące się wizerunkami świętych też nie wzbudzają współczucia. Ale są ludzie, których naprawdę robi mi się szkoda i tu następuje pewien konflikt wartości. Staram się nie zastanawiać, dlaczego nie pójdzie do pracy albo do Caritasu, ale widzę, że jest głodny.
"Jeśli już to proponuję, że sam kupię mu/jej coś do żarcia. 99% wtedy oddala się szybkim krokiem." - zgadzam się z tym i tak jak już wcześniej pisałam, jeśli mam przy sobie coś do jedzenia, to zawsze się podzielę. Są tacy, którzy od razu mówią, że nie chcą pieniędzy tylko coś do jedzenia.
Zawsze zastanawiam się, co czują ci ludzie i dlaczego wolą żebrać niż poszukać innych form pomocy. Poza tym trzeba pamiętać, że poza oszustami żerującymi na ludzkiej dobroci i naiwności są też ludzie naprawdę potrzebujący.
Chciałam poznać Wasze opinie, bo już sama nie wiem co o tym myśleć. Pozbawiacie złudzeń, dzięki też za to. Pozdrawiam!

orian
orian - Bojowniczka · przed dinozaurami
Raczej nie daję, wyjątkiem są staruszki - jak sobie pomyślę, że moja babcia miałaby tak prosić, to mi się gardło ściska i nie mogę odmówić.
Wrzucam za to złotówkę do kapelusza większości ulicznych grajków.

Furia mnie ogarnia, kiedy podchodzi do mnie młody, lekko napruty koleś i z szerokim uśmiechem prosi o dwa złote bo chciałby się browara napić, a kasy nie ma. Zapytałam kiedyś takiej panny, czy naprawdę wydaje jej się, że żebranie o pieniądze na alkohol jest fajne (czy cool, czy jak to tam się mówi). Wzruszyła ramionami.
Proste - nie mam, znajomi nie chcą postawić czy pożyczyć, to nie piję. Cwaniaczków nie toleruję.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Osobiście jeżeli będę chciał komuś pomóc - sypnę pieniążki na Orkiestrę, Caritas, kupię coś do jedzenia na jakiejś akcji, gdy zbierają żywność, oddam ubrania (jeżeli mam) etc. Wiem, że różnie mówi się o takich organizacjach, ale jednego jestem pewien - istnieje większe prawdopodobieństwo, że moje pieniądze trafią do naprawdę potrzebujących.

Nigdy nie daję pieniędzy "na jedzenie". Jeżeli mam jakieś drobniaki, to podaruję czasami jakiemuś żulikowi jeżeli poprosi na piwo, albo wino. Bo cenię sobie w ludziach szczerość.

Jak ktoś zauważył - 90% osób zbierających "na jedzenie" dość "niechętnie" reaguje na chęć przekazania im dobra materialnego w jadalnej, a nie papierowej/metalowej postaci ;)

--
Demokracja dla Watykanu!

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
szopisko - Superbojownik · przed dinozaurami
Nigdy nie daję kasy, jedzenie owszem. Sumienie mnie nie gryzie - bo jeśli jest ktoś faktycznie głodny, to jedzenie weźmie chętnie.

Ale opowiem wam fajną historyjkę: Jakiś czas temu koleżanka postanowiła pójść sobie do baru mlecznego na barszczyk. Przed wejściem zaczepił ją menel i poprosił o dwa zeta. Kumpela odpowiedziała, że kasy mu nie da, ale może mu coś kupić do żarcia. Zgodził się... Stanęli w kolejce. Koleżanka kupiła sobie ten barszczyk za 4 zł, a pan bezdomny zaczął się zastanawiać:
- hmmm może kotlecika wezmę?
- proszę bardzo.
- to może jeszcze ziemniaczki.....
- .yhyyyyy
- i surówkę, bo bardzo lubię
- ...... ....
- i może kompocik.

"15 złotych i 40 groszy" zakończyła pani sprzedawczyni

zEBq
Odgórnie mam taką zasadę że jednak nie daję niczego od siebie wyżebrać i zwyczajnie w świecie nie daję nikomu. Odpowiadam że nie mam, a jeżeli ktoś zaczyna być upierdliwy to ja potrafię się zrobić bardzo nieprzyjemny w odbiorze.

Nie mniej, w życiu miałem dwie dość wyjątkowe sytuacje. Niestety oceniam je dość różnie.

Pierwsza wydarzyła się już dość dawno temu, gdy razem z byłą obecnie dziewczyną spacerowaliśmy sobie po starówce. No i tak jakoś podeszła do nas jakaś kobiecina i coś zaczęła mówić że jest głodna, że coś. Ponieważ osobiście nie cierpię zawracania mi gitary, pewnie bym ją olał. Ale dziewczyna była bardziej skora do pomocy, więc nie wyszło to po mojemu.
Z szybkiej relacji dowiedzieliśmy sie że kobieta nawet nie chce pieniędzy bo i tak jej nie sprzedadzą w barze ciepłego posiłku (bo to o to chodziło, a oni ją tam kojarzyli i wyrzucali...szczerze mówiąc, nie dziwię im się) i prosi żeby jej kupić. A że łaziliśmy raczej bez celu, to tak czy siak było nam to po drodze. My weszliśmy do środka, ona miała poczekać na zewnątrz. Kolejka trochę była więc czekaliśmy. I tutaj w którymś momencie ona weszła jednak do środka. Szybko zainterweniowałem i wyszła, a ja dla kontroli z nią, ale wzbudziło to pewne moje podejrzenia że kobieta zwyczajnie w świecie nam nie ufa. No nie powiem, troszkę się we mnie zagotowało, ale zachowałem to dla siebie, poza tym dziewczyna wyszła właśnie z jakąś zupą w plastikowej misce czy czymś tam.
I tu kolejna rzecz która mnie zdenerwowała, babka strasznie była nachalna ze swoimi podziękowaniami które wysypywała z prędkością karabinu maszynowego w naszą stronę. Jednym słowem, wciąż zabierała mi czas. Szczerze mówiąc, gdybym ją kolejny raz spotkał, nie pomógł bym jej bo po prostu działa drażniąco na mój układ nerwowy.

Druga sytuacja była zgoła odmienna. Stałem sobie na dworcu, własnie przyjechawszy do Olsztyna. Zgłodniało mi się trochę, więc zakupiłem sobie zapiekankę w dworcowym fast foodzie. No i podszedł do mnie ten człowiek, wcale nie o wyglądzie żula, i chociaż zadbany to jednak bieda była na nim wyraźnie odciśnięta. Zapytał mnie czy nie zostawiłbym mu małego kawałka tej zapiekanki bo jest bardzo głodny, powiedział że jest bezdomny i takie tam, ale nie chce zabierać mi czasu. Zrobił na mnie pozytywne wrażenie szczerością i tym że chciał naprawdę niewiele, a jednocześnie wykazywał szacunek dla mnie i mojego czasu. Oczywiście nie zostawiłem mu tego kawałka, tylko wyciągnąłem z kieszeni 4 zł i dałem mu żeby sobie kupił. No i tutaj kolejne dwie rzeczy które uważam za dobre. Grzecznie podziękował i ruszył błyskawicznie, po lini prostej, w kierunku budki w której sam kupiłem swój posiłek. Po chwili widziałem go juz jedzącego to co ja, a kiedy zauważył że patrzę na niego uśmiechnął się i skłonił delikatnie głowę, co przyznam, było sympatyczne Jeżeli jeszcze kiedyś poprosi mnie o pomoc, to pomogę z przyjemnością.

Co odróżnia tę sytuację od wielu innych z którymi się wcześniej spotkałem, to to że okazywany przez niego szacunek do drugiej osoby był szczery, a jednocześnie nie pozbawiał sam siebie godności, no i nie próbował mi wejść na litość. Tych cech zawsze brakuje pozostałym proszącym, "szacunek" jest wymuszony, i często prezentują to czy tamto żeby wzbudzić litość, a czasem ich zachowanie jest dość agresywne. Dlatego zwykle nic ode mnie nie dostają.

menelik
menelik - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Widzę, że macie nieco zbliżone poglądy do moich, ale jednego nie mogę rozumieć. Dawanie pieniędzy komuś, kto od razu mówi, że wyda je na alkohol jest dla mnie głupotą. Traktujecie to jak nagradzanie szczerości i wychodzi na to, że ci, którzy zbierają na jedzenie lub ciepłe ubranie też powinni mówić, że to na alkohol i dopiero wtedy okażecie hojność? Zastanówcie się, coś tu nie gra. Jeżeli jestem przeciwna pomaganiu, to nie daję nikomu, a jeśli chcę pomagać, to staram się ocenić, kto naprawdę potrzebuje (wiem, to trudne i często można się pomylić). Ale nigdy w życiu nie dam złotówki śmierdzącemu żulowi, który che się nachlać. Wolę za to kupić czekoladę młodszemu rodzeństwu, czy wydać na cokolwiek, byle nie wspierać alkoholików.
Rozumiem jak najbardziej osoby, które nie dają żadnym żebrakom pieniędzy, ale nie jestem w stanie zrozumieć tych, którzy mówią "nie dam temu, kto mówi, że na jedzenie, bo na pewno kłamie, ale dam temu, który mówi, że na wino, bo przynajmniej szczery".

AyA_Mrau
AyA_Mrau - różowa grzywa · przed dinozaurami
Ja się już dawno oduczyłam dawać, bo nie raz mi jakiś dzieciak brudny i zabiedzony narzucał k*rwami i innymi takimi bo nie chciałam mu dać pieniędzy tylko zaproponowałam, że mu dam/kupię coś do jedzenia, skoro twierdzi, że na to zbiera. Szczerze zbierającym na alkohol też nie daję, bo nałogów nie wspieram.
Jedzenie mogę dać, jak ktoś jest głody to weźmie i wdzięczny będzie, a nie będzie mnie opluwał.

Pieniądze daję muzykom różnym ulicznym, ale muszą grać dobrze, żeby się tego słuchało przyjemnie. Bo są tacy, których słuchając zastanawiam się czemu oni grają pod murem, a grubą kasę robią jakieś buczące dody i murzyny skaczące jak małpy. Więc uznaję, że taki muzyk po prostu sobie zarobił. Oczywiście kolesie co wyciągnęli jakiś stary akordeon i nim ciszę zagłuszają i dostają kasę, żeby sobie w końcu poszli nie mają ode mnie na co liczyć.

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
:menelik - ja daję i na jedzenie, i na piwo, a nie daję, jak napisałem, na karmę dla psów. Owszem, chodzi tu częściowo o szczerość, a częściowo o empatię: wyobrażam sobie siebie cierpiącego z głodu, albo (w lepszej sytuacji) z braku piwa; nie wyobrażam zaś sobie siebie cierpiącego z powodu niemożności nakarmienia psa, z powodu nienawiści do gatunku. Zasadniczo tu jest różnica.

Z drugiej strony odsetek łgarzy wśród proszących o datki na jedzenie jest znacząco wyższy, niż wśród proszących o datki na alkohol (Tak, czy nie?). Więc robię się bardziej czujny przy nich, i chętniej ich "sprawdzam" - na przykład oferując kupno żarcia zamiast datku.

Inna sprawa, że każdego, kto prosi mnie, abym dobrowolnie się z nim podzielił, traktuję z dużo większym szacunkiem, niż tego, kto prosi państwowego urzędnika, żeby mnie zmusił do tego podzielenia się w moich podatkach. Niektórym daję po prostu dlatego, że widzę, iż byliby modelowymi klientami socjalu, a jednak próbują coś zdziałać we własnym zakresie. Nawet jeśli nic nie robią "tylko" proszą, to zawsze jest jakiś pożytek (może fakt, że zostałem grzecznie poproszony dziesięć razy naładuje mnie tak pozytywną energią, że będę pracował o 5% wydajniej?). Z tego też powodu gdybym chodził do analogicznych urzędów w jakichkolwiek celach, starałbym się zapamiętać twarze ludzi, którzy przyszli tam po zasiłek, żeby pieniądze na ulicy dawać jednak tylko innym.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

amonwar
amonwar - Superbojownik · przed dinozaurami
Jeszcze w czasach liceum zapukała do drzwi kobieta z dzieckiem na rękach, prosiła o jedzenie, kasę, ogólnie regułka już wyryta w pamięci, dziadek coś tam jej wyszykował dał zapakowane w reklamówkę ( jakieś tam produkty nie psujące się szybko, kawałek chleba itp ). Parę godzin później schodziłem po schodach a tam w kącie na samym dole wszystkie te reklamówki które dostała leżały nietknięte. Kasę zebrała a szamę zostawiła ( już mogła się pofatygować i wywalić to gdzieś indziej a nie w kamienicy. Od tamtej pory takich chodzących po prośbie do drzwi odsyłam z kwitem.

Od 5 lat moje życie kręci się wokół dworca, ciągłe dojazdy na uczelnie i do domu, droga ta sama i ludzie ci sami:

1. Facet z kubeczkiem i kilkoma skróconymi aktami urodzenia swoich dzieci, pod nogami zawsze ma siaty zakupów ( tak jakby robił zakupy przed chwilą i zabrakło mu jeszcze trochę kasy ), Widzę go prawie codziennie od tych 5 lat.

2. Gościu pod apteką z receptami, szkoda że straciły już ważność (skrzywienie zawodowe, chciałem się dowiedzieć na co zbiera i przyjrzałem się ), naciągacz i oszust ( ale punktualny, o 9:15 zawsze na posterunku )

3. Facet o kulach pod szkołą, kiedyś go przyłapałem jak liczył kasę, uwierzcie mi że tych "drobnych" to miał pełne kieszenie, w kubeczku leżą miedziaki bo te grubsze od razu gość "łowi"

4. Pani zbierająca na bilet do Wrocławia, przez 5 lat i ciągle w Gdyni, drogie te bilety kurde mole, i jeszcze jej ten piękny uciekający wzrok jak na dobrym haju ( rąk nie widziałem ale dam sobie lewą stopę uciąć że narkomanka )

5. Klęczący męczennik spod delikatesów, moj kolega rozwozi pizzę i jakieś tam fastfoody i gościu złożył u niego zamowienie. Kumpel przyjął je i typ wyskoczył do niego z banknotem 100pln, biedno-bogaty ?

6. Magiczna trójca spod kościoła, obecni w śniegi, mrozy, deszcze i huragany, zawsze od 7 rano do samego wieczora na pozycji...

... i tak od 5 lat mijam te same osoby, nigdy żadnemu z nich nie dałem ( no prócz tej kobiety z dzieckiem na której się przejechałem ). W ich oczach widać cwaniactwo, chęć zrobienia mnie w bambuko, nie daję się jednak zrobić. Ale skoro obstawiają ciągle te same miejsca musi się im to opłacać...

Jedyna instytucja która wzbudza we mnie zaufanie to WOŚP, widzę ten sprzęt gdziekolwiek bym nie był. Raz do roku dostają ode mnie i mam pewność że nie poszło to na "bilet do Wrocławia"

zdechlak
zdechlak - Superbojownik · przed dinozaurami
Osobiście nie daję żadnej kasy tylko Cyganom i Rumunom, nie wiem czemu, nie ufam im. Jeśli jest to ktoś z naszych to daję kasę niezależnie od tego na co zbiera, jedzenie, alkohol, czy co tam potrzebuje. Oczywiście nie raz się przez to przejechałem np. w Krakowie, gdzie sztuka żebrania to wyższa półka, otóż dziewczyna poprosiła mnie o to żebym jej kupił test ciążowy, zapewne nie spodziewała się że go kupię tylko dam jej kasę, mocno się zdziwiła kiedy go dostała. Później tego samego dnia jeszcze dwa razy widziałem ją kiedy zaczepiała turystów, ciekawe czy tym samym tekstem? Nie mam nic przeciwko żebrakom jeśli tylko uznam że są szczerzy, proszą o kasę na alkohol czy jedzenie. Nie wiem w jaki sposób znaleźli się na ulicy, może ja też się kiedyś stoczę i fajnie byłoby spotkać kogoś kto podaruje mi kawałek chleba czy stary sweter. Oczywiście wspomaganie Caritasu itp. instytucji jest dobre i popieram, ale to nie zwalnia nas od bycia ludźmi w bezpośrednim kontakcie na ulicy.

--
Interpunkcja to rzecz względna. Przynajmniej dla mnie.

liquiddream
Ostatnio idąc obok kościoła, zauważyłem (jak co niedzielę) 3 cygańskie kobiety, klęczące na ziemi przy każdym z wejść do kościoła i zbierających pieniądze na życie, trzymały one na rękach dzieci... na sam widok robi się to przykre i uświadamiamy sobie, że my mamy spokojne życie podczas gdy oni muszą walczyć o przetrwanie w takich warunkach...

14 godzina.... zaczęła się msza... po 15, ludzie zaczęli wychodzić, wrzucać kasę Cygankom. Gdy już wyszła większość ludzi,a zostały same dewotki, jedna pani Cyganka, którą obserwowałem z kumplem z pobliskiej ławki rzuciła dzieckiem na ziemię, po czym się okazało że to tylko zwinięty koc, wyjęła komórkę i zaczęła gdzieś dzwonić...

Ja dziękuję, wysiadam.

--
Nie myślę o niczym. Nic myśli o mnie :>

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Ephaltes - Superbojownik · przed dinozaurami
miałem jak wszyscy kilka "przygód" z żebrakami. Nauczyły mnie jednego - kiedy podchodzi do mnie jeden z nich - odwracam się, idę dalej, czy cokolwiek byle się odczepił. Sumienie? Nie odzywa sie od dawna w tych kwestiach, a to co się odzywało wcześniej to nie sumienie tylko zwykła naiwność.

być może ktoś z was jest z łodzi i kojarzy stałą ekipę dworca fabrycznego. od jakiegoś czasu nie widzę mojej ulubienicy - obłąkanej śmierdzącej baby, która nawet na moment nie potrafi przestać do siebie mówić. Chyba ..., że akurat popija z innym menelem przy budkach z hamburgerami. "Studentów" zbierających na bilet też jest oczywiście kilku. No i kilku całkiem "zwyczajnych" żebraków z reklamówkami. Kiedyś zaczepił mnie taki jeden, akurat wieczór był. Żebrak jak każdy inny, na jedzenie zbierał. W tej części dworca akurat było pusto chwilowo, to i odważniejszy chłopak był. Po mojej odmowie zaproponował mi "wpierdol". Podobnie innym razem, kiedy żebrak chwalił się ze zbiera na pierwszą wódkę po wyjściu z więzienia. To że dajecie im kasę, kiedy szczerze powiedzą, że na wódkę zbierają, tylko ich utwierdza w przekonaniu, że praca faktycznie się nie opłaca i tak na wódkę zawsze uzbierasz. Co prawda kasę dostaniesz od co dziesiątej "ofiary" ale ile osób zdążysz zaczepić dziennie? No dobra, więc okażmy miłosierdzie tym, co kupią sobie faktycznie jedzenie. Dla pewności kupmy im jedzenie sami. To jest wspieranie potrzebujących? Każdy pijak czasem je. Każdy żebrak część pieniędzy musi przeznaczyć na coś do jedzenia i w "porę obiadową" po prostu zmienia gadkę.

Do mojego domu rodzinnego co jakiś czas (dawniej) przychodziła pewna staruszka. Być może też powinienem pomyśleć jak bym się czul gdyby to moja "babcia" musiała zebrać o jedzenie. No moja matka się poczuwała do humanitaryzmu, ale oczywiście ograniczała się do oferowania kanapek. Przychodziła starowinka co tydzień. Aż w pewnego dnia kilka minut po wizycie parę metrów od domu razem ze swoją kumpelą nie dała się przyłapać na zagryzaniu naszych kanapek do wódki zdobytej pewnie w bardzo podobny sposób. Dopiero potem dowiedzieliśmy się, że od sąsiadów dostawała pieniądze. Dlatego nie planuję kupować żulowi hamburgera tylko dlatego że łaskawie faktycznie go zje.

Karitas? Też mam opowiastkę. znajomi studenci chcieli sobie dorobić w niedziele. dostali propozycję od księdza z karitasu, żeby pochodzili z puszkami w niedzielę pod kościołami za 50 zł. Co ciekawe akurat tego dnia zbierał też wośp. Ekipy z wospu były regularnie przeganiane przez wiernych spod kościołów (ale oczywiście "sympatia" kościoła i orkiestry jest bardzo znana) Chłopaki uzbierali w kilka godzin pełne puchy na kalekiego chłopca. No a potem do tego kalekiego się udali. Ozdrowiały już "chłopiec" dwudziestokilkuletni podobno gdy zaczynał karierę w karitasie naprawdę miał połamane nogi.

Znam z wiele różnych ciekawostek żebrackich. większość przytrafiła się mi, reszta rodzinie czy znajomym. I naprawdę wątpię aby ktoś mnie przekonał, że ci z ulicy są naprawdę potrzebujący. Spotkałem również ludzi którzy faktycznie wydali mi się "prawdziwie" potrzebujący. Ale zgadnijcie co - nigdy nie prosili mnie o NIC

goku122
Ja niestety oduczyłem się dawania pieniędzy żebrzącym po tym, jak sam byłem świadkiem funkcjonowania w Przemyślu całej "siatki" żebrzących.

Sprawa ta dotyczy głównie Cyganów, innych żebrzących raczej nie spotykam. Kilka razy widziałem, jak osoba żebrząca na uboczu podchodziła do samochodu i cały "zysk" przekazywała porządnie ubranemu kierowcy - też Cyganowi. To jest zorganizowana mafia, a ich główną bronią są kobiety z małymi dziećmi siedzące w ruchliwych miejscach.

Jeśli mam dać pieniądze, to dam je na Caritas, WOŚP lub inną dobrze funkcjonującą fundację. Osoba głodna, żebrząca na chleb, całkiem spokojnie może zgłosić się do punktów prowadzonych przez Caritas i tam zjeść.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zaDuplin - Superbojownik · przed dinozaurami
Widzę u piszących kilka wspólnych cech:
Większość o ile nie wszyscy spotkali się z naciągaczami zbierającymi na coś innego niz mówią, tudzież zawodowymi zbieraczami.
To patologia.Margines społeczny niestety coraz bardziej powszechny.
Dlatego wydaje mi się iż nie należy dawać takim pseudokalekom lub pseudopobożnym kasy.

Są fundacje, stowarzyszenia. WOŚP, Caritas, Fundacja PAH, Fundacja brata Alberta...
Sporo tego jest. Na bezdomne zwierzaki, ludzi lasy wycinane bezmyślnie,głodnych - co komu w duszy gra i co uważa za istotne.
Jak chcecie pomóc - dajcie im kasę. POjdzcie na taka miske zupy i za nia zapłaćcie jak za dobry obiad w restauracji.
Nie gościom do ręki.
Bardzo cenie uczciwość i też szlag też mnie trafia jak w tym samym miejscu ten sam koleś mnie zaczepia po raz ęty że wyszedł z wiezienia i nie ma chleb...

Są różne sposoby i zajawki... są też wyjątki.

Co nie oznacza ze jak spotkam gościa który siedzi w przejściu grając na gitarze z kartka ze zbiera na nową ( a gra pięknie ) nie opróżnię kieszeni. Dam co mam i co czasem niekoniecznie zbywa. Ale tam wiem ze jestem jednorazowym przechodniem.


Albo koleś co oddaje własne ciężko zdobyte fanty by coś zrobić dla innych choć samemu mu się nie przelewa... i jest uczciwy w tym co robi
Są tacy i tym warto pomóc. By uczyli nas i innych ze da się i być uczciwym i niekoniecznie zamożnym.

Ave

--
make me believe and I will die for you

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
shela84 - Superbojownik · przed dinozaurami
Generalnie nie daję. W przeszłości się wiele razy na tym przejechałem. Jak i gdzie to już inna historia.
Ostatnio pomogłem w zeszłym roku pewnemu panu w Poznaniu. Z początku byłem bardzo sceptycznie nastawiony do tej sytuacji, ale jak się później okazało było warto. Dlaczego?
Otóż sytuacja przedstawiała się tak, że pewnego wieczora szedłem sobie w kierunku starego rynku. Zostałem zaczepiony przez pewnego pana (lat ok 50-60 na oko). Wyglądał na bezdomnego. Po wcześniejszych doświadczeniach z podobnymi ludźmi miałem ochotę nawet nie odpowiadać na zaczepkę i skierować swoje kroki w zupełnie innym kierunku. Coś mi jednak w tym człowieku nie pasowało. Cóż .... Chwilę z nim porozmawiałem. Okazał się być bardzo kulturalnym, spokojnym i nienachalnym człowiekiem, który o dziwo nie prosił wcale o pieniądze, tylko właśnie o coś do zjedzenia. Swoje kroki skierowaliśmy w stronę starego rynku. Po drodze dał się poznać jako osoba obeznana z miastem i nie tylko. W sumie droga na rynek zajęła nam ok. 30 minut powolnym krokiem. Poznałem kawał historii miasta, a przy okazji miałem okazję wymienić się poglądami na różne tematy.
Przy samym rynku był bar mleczny gdzie ostatecznie się pożegnaliśmy.
Mogę powiedzieć jedno. To było najlepiej wydane 4.50zł z moim życiu, bo tyle właśnie wyniosło mnie zakupienie solidnego posiłku temu panu (zresztą sam sobie go wybrał).
Może wyglądałem dziwnie (sądząc po tym jak ludzie się na nas patrzeli), ale jakoś nie zwracałem na to uwagi.

W Poznaniu prawdopodobnie nie będę ponownie jeszcze przez długi czas, ale to była jedna z niewielu osób, na których się nie przejechałem w żaden sposób.


Generalnie nie pomagam i nie będę pomagał żebrakom, żulom proszącym o papierosa (bo zamiast wziąć się do roboty włóczą się bez celu i obalają tanie wina co chwila zaczepiając ludzi i prosząc o fajkę czy kasę) i innym podobnym im osobnikom.
Żebym pomógł człowiekowi finansowo musi coś sobą reprezentować. Zrozumiem ... Podwinęła się komuś noga itd. itp., ale nie będę tolerował lenistwa. Nie zarabiam może kokosów, ale tez nie zarabiam źle. Jednak nie stać mnie na fundowanie komuś tego, na co on sam nie ma ochoty sobie zarobić.

--
Podawanie pensji w wartości brutto jest jak podawanie długości penisa razem z kręgosłupem.

gossip
Pamiętam, że jakiś czas temu pojechałam do pracy do Poznania.
Szłam deptakiem, dość szybkim tempem, bo spieszyłam się na tramwaj. Zaczepił mnie jakiś mężczyzna, bezdomny. Nie czułam od niego żadnego alkoholu, ani nic z tych rzeczy. Oczywiście byłam pewna, ze za chwile poprosi o drobne, więc zanim do końca go wysłuchałam, już przeszłam dalej. Po chwili zorientowałam się, że w sumie chodziło mu o co innego. Poprosił mnie, żebym kupiła mu coś najtańszego do zjedzenia na ciepło w barze mlecznym. Cofnęłam się, a że nie miałam czasu dałam mu 7 pln i powiedziałam, żeby sam sobie coś kupił. Wtedy powiedział, że go obrażam, bo nie chodzi mu o pieniądze. Wytłumaczyłam, ze na prawdę się spieszę. Był tak zadowolony, że biegł za mną jeszcze przez pół ulicy i dziękował za 'obiad na dwa dni'.

Innym razem przyszli do mnie do domu- jak to często bywa. Chodzą tacy i proszą o drobne na jedzenie. Nie wierzę w to za bardzo, ale była to kobieta z dzieckiem i, żeby nie gryzły mnie wyrzuty, kazałam im chwilę poczekać. Poszłam do domu i przygotowałam siateczkę z jadzeniem. Owszem, wzięła ją ode mnie. Tyle, że wieczorem zobaczyłam tą siatkę w ssypie na śmieci , razem z zawartością.

Jestem zdania, że lepiej dać przysłowiową wędkę, niż rybę. Szkoda, że niekoniecznie jest do możliwe do wykonania.

--
"Na bogów,ja też znam takie,które ładniej odmawiają,niż ona daje"

dragal26
dragal26 - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Pojemniki zbiorcze PCK na ciuchy - z dość wiarygodnych źródeł (kilku) wiem ,że większość ciuchów idzie na przemiał na szmaty do podłogi,lepsze podobno czasem trafiają do lumpeksów , niewiele dostają naprawdę potrzebujący ludzie.

Z naciągaczy najbardziej utkwiła mi w pamięci staruszeczka, która sprzedaje u nas w mieście jakieś biedne kwiatki , bazie itp. (wcale nie tanio) - starowinka ,marnie ubrana.Kiedyś z koleżanką kupiłyśmy od niej jakieś tam zielsko , jakie było moje zdziwienie , kiedy okazało się , że babcie "wystawia" na handel pan podjeżdżający na koniec dnia samochodem.

Zdarza mi się dać kasę i coś kupić,ale rzadko. Grajkom daje prawie zawsze - dzięki nim, między innymi, starówka ma swój klimat . Cyganki z dziećmi i "wróżące z ręki" to zmora - nigdy nic ode mnie nie dostały i nie dostaną. Fajką poczęstuję , wiem co to nałóg i wiem ,że na to w caritasie nikt pieniędzy nie da. Na chlanie nie daję nigdy, ciężko pracuje na swoją marną wypłatkę - nie stać mnie na fundowanie komuś rozrywki. Zdarza mi się dać kasę albo coś kupić jeżeli: nie wali od tego człowieka alkoholem, nie jest natarczywy lub arogancki, jeżeli widzę ,że to nie jest komfortowa sytuacja dla tego proszącego(czytaj normalka - dzień jak co dzień) .
Na koniec chciałam dodać ,że uważam, że socjal jest potrzebny , ale nie taki , który pomaga leżeć , tylko taki , który pomoże wstać. Zwłaszcza w naszej "pięknej" polskiej rzeczywistości.

--
PustaMiska - akcja charytatywna

zabij_zanim_zdradzi
Generalnie nie daję nic żebrakom. Przejechałam się na tym kiedyś, więcej nie mam zamiaru.
O wiele lepszym rozwiązaniem (przynajmniej moim skromnym zdaniem) jest wspomożenie WOŚPu, albo jakiejkolwiek organizacji pomagającej ludziom biednym, bezdomnym. Jak już powiedziała @gossip lepiej dać wędkę niż rybę. Może nie zawsze to jest możliwe, ale nie można mieć wszystkiego.
A dla lepszego samopoczucia wspomagam schronisko dla zwierząt (które nie jest finansowane przez Urząd Miasta). Człowiek na siebie zarobi, zwierze niezbyt, a wszelką gadzinę lubię..

--
Image Hosted by ImageShack.us

Mroczna_Elfka
Mroczna_Elfka - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Pieniędzy nigdy nie daję, jak ktoś chce na jedzenie to wchodzę do najbliższego spożywczaka, kupuję bochenek chleba, albo parę bułek i jakieś mazidło do tego. Jak jeździłam na uczelnie to przechodziłam koło katedry w Katowicach i tam zawsze siedział taki dziadek z długą brodą i małym psem w pudełku. Zawsze robiłam mu kanapki na śniadanie i jakieś resztki z obiadu dla pieska przynosiłam. Czasami rozmawiam z bezdomnymi na dworcu PKP, kilku dość dobrze poznałam, Zauważyłam, że parę minut rozmowy i sam fakt , że traktuję ich jak normalnych ludzi równych sobie wiele dla nich znaczy. Zdarzyło mi się nawet czasami zabrać paru z nich do baru mlecznego "Europa" na obiad

Childek
Jeżeli chodzi o pomoc "biednym małym brudnym dzieciakom" to wyleczyłem się po fakcie jak przechadzałem się przez Kraków i w pewnym momencie podchodzi mała, niezbyt dobrze ubrana dziewczynka i mówi że jest głodna wyciągając w charakterystyczny sposób rękę. Miałem jakiegoś rogala i wafle które jej wręczyłem po czym usiadłem i czekałem co będzie dalej. Popatrzyła na rogal, zjadła wafelka do połowy, odłożyła wszystko na krawężnik i weszła do spożywczaka ...

Ogólnie jeżeli ktoś mówi że głodny to staram się "nakarmić" a nie dać kasę. Jeżeli mam dobry dzień to w rodzinnym mieście albo przechodząc przez skwerek oderwę piwko dla "miłego pana" albo rzucę "znajomemu" menelowi na winko.

--
... mroczny tekst po angielsku ...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
DJWW - Superbojownik · przed dinozaurami
Ja daję tylko jeżeli nie mam wątpliwości, że żebrzący nie jest w stanie sam na siebie zarobić (np. podeszły wiek).

Szlag mnie za to trafia jak widzę rumuna w mniej więcej moim wieku, z dzieckiem, który łazi i wyciąga łapę. Młody jesteś? - idź do pracy. Nie masz na dziecko?- było go nie robić.

--
Jestem księciem z bajki. W końcu Shrek to też bajka...Free speech includes the right not to listen, if not interested.
Robert Heinlein

Winterstorm
Nie daję - po pierwsze dlatego, że sam niewiele mam, po drugie dlatego, że rzadko kiedy okazuje się, że żebrzący naprawdę tego potrzebują. A dowody? Całe mnóstwo. Chociażby z mojej wsi. Jeden koleś (alkoholik) jeździ sobie co jakiś czas na weekend do Krakowa i tam przesiaduje z kartką "Jestem chory na HIVa". I po takim wypadzie jak jest dobry okres to i ze 3 stówy mu się udało przywieźć (a przynajmniej tak bajają, bardziej realistyczna wersja to pewnie koło stówy). Inny przykład? Wujek ostatnio widział innego miejscowego żula w pobliskim Bielsku-Białej jak pomykał z kartką "zbieram na chorą córkę". Dodać należy, iż facet to stary kawaler... I jak tu ufać żebrzącym? ;)

___green
___green - Superbojownik · przed dinozaurami
Nie każdy żebrzący to bezdomny. Kuzyn mojej dziewczyny utknął w Toruniu bez kasy na bilet powrotny (zgubił, ukradli mu - nie wiem. Raczej nie wydał na głupoty, bo rozsądny z niego chłopak). Co zrobił? Wyjął gitarę i zaczął grać i śpiewać (a robi to na prawdę świetnie). Dodatkowo sprawę mógł utrudniać mu fakt, że był wtedy w mundurze harcerskim ;). Uzbierał na bilet powrotny i jeszcze na żarcie z budki zostało
Moją ciotkę za to nawiedził kiedyś chodzący po mieszkaniach dzieciak. Prosił o jedzenie. Powiedziała, że chętnie zrobi mu kanapkę, a dzieciak się zgodził. Nie wiem, czy z własnej głupoty, czy z innych pobudek, ale wpuściła go na przedpokój. Zanim zdążyła wrócić z kuchni (widać z niej przedpokój wyraźnie, w dodatku ile trwa zrobienie jednej kanapki?) dzieciak zniknął z jakimiś pozłacanymi badziewiami (widać się nie znał) i parą butów.
Z zasady żebrzącym nie daję. Zdarza mi się za to wrzucić do kapelusza, futerału czy czegokolwiek ludziom grającym na instrumentach (w Polsce) czy tańczącym, dającym jakieś pokazy, czy robiącym sztuczki (za granicą). Zarabiają w taki sposób, ale nie wyglądają na potrzebujących. Moim zdaniem dawanie pieniędzy takim ludziom to dawanie im pieniędzy za coś (umilają czas) i jest to utrzymywanie klimatu takich miejsc. Bo jeśli grajek czy jakiś inny uliczny aktor wyjdzie kilka razy dać występ na ulicę i nic nie uzbiera to więcej tego nie zrobi.
Dawanie ludziom, którzy mówią, że to na alkohol jako nagrodę ich szczerości to zupełna głupota i nie jestem w stanie tego zrozumieć. Czym odróżnić szczerego zbierającego na alkohol od szczerego zbierającego na jedzenie?
Jeśli ktoś jest młody to jest w stanie na siebie zarobić - jakąś pracą na czarno, czy to na budowie do noszenia cegieł, czy w jakiejś małej firmie do posprzątania podłogi czy zgarnięcia liści. Zatrudniający takie osoby na czarno zawsze się znajdą. Starsi ludzie mogą iść do różnych fundacji, gdzie na pewno otrzymają pomoc.
Znany jest mi przypadek młodego bezdomnego, który mieszka w przytułku, chodzi od czasu do czasu na jakieś fuchy i stara się znaleźć szkołę dla dorosłych. Widać, że można, wystarczy chcieć.

--
I promise to treat you as good as my leather and ride you as much as my harley
Forum > Inteligentna jazda > Dawanie pieniędzy żebrakom
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj