Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Inteligentna jazda > Sprzeczne podejście do dzietności...
Giraffa
Giraffa - Superbojownik · przed dinozaurami
Witam wszystkich...

do założenie tego wątku popchnął mnie ten spot:

https://www.joemonster.org/filmy/16500/Zakazana_brytyjska_reklama_spoleczna

Otóż naszła mnie taka refleksja:

Ja tu widzę pewien paradoks, z jednej strony straszy się nastolatki zajściem w ciążę, zachęca się do używania antykoncepcji a najlepszą motywacją aby ją stosować ma być strach przed tym okropnym "bachorem" który wyjdzie z lędźwi kobiety 9 miesięcy po stosunku. Niby nazywa się to: "niechcianą ciążą" ale zastanówmy się, jakie wyobrażenie na temat macierzyństwa/ojcostwa budują media, popkultura, jaki jest główny dyskurs w myśleniu o byciu tatą albo mamą? Pierwsze skojarzenia to "uwiązanie", "uziemienie", "ograniczenie", "wyrzeczenie"... Przeciwstawia się temu świetne życie singla - bez zobowiązań, wolny, cool itd. obowiązkowa zmiana partnerów co jakiś czas. A dzieci? Najpierw zrobię karierę a później zacznę się mnożyć ( o ile zegar biologiczny na to pozwoli)

Z drugiej jednak strony mamy demografów bijących na alarm, że Europa się starzeje, że będzie nas coraz mniej, że w końcu zaleją nas muzułmanie (w monsterTv był ostatnio filmik o tym, utrzymany w lekko panicznym tonie). Gadające głowy w telewizji pokazują wykresy, żonglują słupkami, podają liczby... ich główne przesłanie to:
róbmy więcej dzieci!

Przechodząc do sedna, czy taki dorosły człowiek - który będąc nastolatkiem był zewsząd bombardowany reklamami o antykoncepcji, zgubnych skutkach jej nie używania, "koszmarem" posiadania dziecka i rodziny - może się przyczynić do wzrostu dzietności na naszym kontynencie? Czy to tylko pobożne życzenia polityków i demografów?

Jeśli będzie nas ubywało, coraz to nowe mniej liczne pokolenia będą musiały utrzymywać te starsze, system emerytalny w obecnej postaci będzie nie do utrzymania i albo będziemy później przechodzić na emeryturę, albo cały system pewnego dnia szlag trafi. W tym sensie problem dotyczy każdego z nas...
Myśląc bardziej abstrakcyjnie,różni wieszcze głoszą upadek kultury zachodniej rozumianej jako europejska, baa... nawet całej cywilizacji... no cóż... z jednej strony szkoda, ale z drugiej taka jest już kolej rzeczy cywilizacje rodzą się i upadają...

Sprzeczność którą dostrzegam w podejściu do dzietności, każe mi zadać ostateczne pytanie: czy przy takim schizofrenicznym podejściu mamy jakiekolwiek szanse na odwrócenie tego trendu?
Poddaję to pytanie pod rozwagę bojownictwu.

--
Gdyby ludzie byli dla siebie ciągle mili to by sobie nawzajem łby pourywali

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Rhonin - Superbojownik · przed dinozaurami
Temat bardzo aktualny. Politycy oczywiście ciągle mówią o że jesteśmy "czterdziestomilionowym" krajem, ale prawda jest taka, że nas ubywa i to w tempie zatrważającym.

Prawda jest jednak taka, że rozwiązanie jest bardzo proste, ale w naszym kraju najprostsze rozwiązania są jak zwykle niemożliwe do zrealizowania. Należy młodych ludzi uświadamiać i pokazywać im prawidłową ścieżkę życiową. Giraffa zauważył, że młodzież wiedzę o antykoncepcji czerpie z reklam. To jednak nie jest wina nastolatków, tylko... braku alternatywnych źródeł wiedzy. Sam jestem młodym człowiekiem, pamiętającym dobrze czasy liceum. Całość edukacji nazwijmy to seksualnej kończy się na pokazaniu przez czerwoną jak burak pedagog narządów rozrodczych na planszy i wspomnienie środków antykoncepcyjnych. Potem na kolejnej lekcji religii ksiądz straszy "bramami piekieł" dla osób używających antykoncepcji.

I taki szesnastolatek ma mętlik w głowie. Wychodzi z założenia że w szkole nic się nie dowie, szuka więc informacji na własna rękę: w internecie, wśród kolegów. Tak proszę państwa wygląda w Polsce przygotowanie do współżycia i macierzyństwa.

A przecież wystarczy przygotować ciekawe lekcje, zachęcać, rozmawiać. Pokazywać wady wczesnej ciąży ale także wiele zalet macierzyństwa. Oswajać, tłumaczyć, odpowiadać na pytania. Rozbudzać chęć posiadania dziecka. Proste ale niewykonalne, prawda?

organek
organek - Superbojownik · przed dinozaurami
To nie jest sprzeczne.

I nie chodzi o to, aby nastolatkom promować życie singli i żeby robić z dzieci potwory. Moim zdaniem celem takich kampanii jest promowanie _świadomego_ macierzyństwa, a nie wpadek.

Dziwnym jest przypadek Anglii, gdzie mimo ogromnych nakładów na tzw. 'edukację seksualną' odsetek ciąż u nastolatek jest tak wysoki - nie wnikam w przyczyny takiej sytuacji. Dla mnie niemal idealnym rozwiązaniem (które może służyć za przykład Polsce) jest sytem francuski. Tutaj świadomość seksualna jest bardzo wysoka, antykoncepcja powszechnie używana, a nawet liczba singli i rozwodników mocno wysoka - to wszystko nie przeszkadza jednak w tym, że Francja ma jeden z najlepszych wskaźników demograficznych w Europie.

--
...na górze róże, fiołki na dole, tak mi się nie chce, że ja pierd*lę...

menelik
menelik - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Jeśli chodzi o edukację seksualną w Polsce, to wiadomo-po prostu jej nie ma. Też jestem młoda i też pamiętam takie lekcje w szkole. W gimnazjum pani rozdała nam podpaski i na tym skończyło się jakiekolwiek uświadamianie, a w liceum zajęcia były prowadzone przez nawiedzoną panią od biologii, która pokazywała nam artykuły z "Naszego Dziennika" a antykoncepcję konfrontowała z koncepcją w szerokim rozumieniu tego słowa (wiadomo- anty, czyli kojarzy się negatywnie). Politycy wolą walczyć o całkowity zakaz aborcji, zamiast zadbać o edukację młodzieży. Po prostu zabierają się za problem od dupy strony. Także nie ma się co dziwić, że liczba nieletnich matek rośnie i będzie rosła, bo straszenie takimi spotami nic nie pomoże.

Jeśli chodzi o świadome planowanie dziecka, to zastanawiam się, dlaczego coraz więcej młodych ludzi deklaruje, że nigdy przenigdy nie będą mieć dzieci ("no chyba że wpadnę"). Myślę, że to zależy od wychowania. Dla przykładu: mam koleżankę, jedynaczkę, lat 23, niepoprawnie rozpieszczona, ma bardzo bogatych rodziców, przez całe swoje dotychczasowe życie nie zarobiła jednej złotówki własnymi rękami bo po prostu nie musiała. Dzieci mieć nie chce, bo to "studnia bez dna", trzeba w nie ładować pieniądze bez umiaru, aż się usamodzielnią (w jej mniemaniu ok 35 roku życia, bo tyle potrzeba, żeby się dorobić). Ja natomiast mam czworo rodzeństwa i chociaż bywało nam naprawdę ciężko, to nie zamieniłabym swojej rodziny na nic innego i nie wyobrażam sobie zostać bezdzietnym singlem. Myślę, że chęć lub niechęć posiadania dzieci jest zakorzeniona w każdym z nas i mnie nie odstraszą "drastyczne sceny porodu".

Trzeba edukować, edukować i jeszcze raz edukować, a u nas niestety w ogóle się o to nie dba. Gdyby każdy młody człowiek rozpoczynający współżycie miła wystarczająco wiedzę i dostęp do antykoncepcji, to w przyszłości sam by zdecydował, czy chce mieć dzieci. No ale skoro nikt mu nie powiedział, że trzeba się zabezpieczyć, to życie zdecyduje za niego...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
corwin - Superbojownik · przed dinozaurami
"...to wszystko nie przeszkadza jednak w tym, że Francja ma jeden z najlepszych wskaźników demograficznych w Europie."
:organek, zapomniałeś tylko dodać, że nie wśród rdzennych francuzów, tylko wśród muzułmanów, którzy fantastycznie sobie żyją nie pracując, tylko płodząc dzieci i dostając za to społeczną kasę. Do czego to doprowadziło, to pamiętamy - zadymy pod Paryżem.
Nie ma się co oszukiwać, jak tak dalej pójdzie, to europejska cywilizacja zaniknie. Europejczycy nie chcą się mnożyć - to niezaprzeczalny fakt. Nacje napływowe rozmnażają się, bo taka jest ich kultura. Po prostu będzie ich w końcu więcej niż nas.
Nie ma co owijać, kobiety są u nich przede wszystkim do rodzenia dzieci. Ile znacie rodzin, gdzie jest więcej dzieci niż 2? Ja wśród znajomych tylko jedną - zresztą starsi już ludzie.
:Giraffa, nie wiem, czy to jest schizofreniczne podejście. Widziałeś kiedyś nastolatkę po wpadce? Ja widziałem parę razy taką "różową landrynkę" z dzieckiem. Nienawiść do niego, to chyba dobre słowo. Znakomita większość nastolatek nie nadaje się na matkę. Do tego trzeba dorosnąć. Sam się kiedyś śmiałem z ciągotów kumpeli do zaciążenia. Ale chciała tego, teraz ma małą i widać, że jest szczęśliwa. Pomimo tego, że daje jej w kość, narzeka że nie może pracować, że dzieckiem ciągle się zajmuje, że jest padnięta... Ale pomimo tego uśmiecha się, tuli, całuje - widać, że kocha dzieciaka. A teraz jeżdżę do niej i bawię się z dzieckiem i żałuję, że nie moje i muszę wyjechać - taka właśnie rodzinna atmosfera. Nastolatki nie mają takiej więzi, bo tego dziecka nie chciały - przykry wypadek który zrujnował im życie - jak takie coś tolerować, a co dopiero kochać?
Wg mnie dobrze, że jest taka edukacja państwowa, gorzej, że pewnie nic nie da, dzieciaki są najmądrzejsze (wiem to, bo pamiętam - skleroza mnie jeszcze nie dopadła). Te wczesne mamuśki to niestety skutek indoktrynacji i mody wypromowanej przez media, "Bravo" i inne tego typu potworki.
Kobieta doskonale wie, czy chce już mieć dziecko, a wtedy nie zna litości
Niestety w naszym społeczeństwie kobiety teraz się realizują zawodowo - i nie mają czasu na rodzenie dzieci. Ani tym bardziej na wychowywanie. Jakieś takie becikowe, macierzyńskie i wychowawcze - to jest wręcz jakieś takie infantylne ze strony państwa. Kobiety powinno się zachęcać do zakładania rodzin, do rodzenia dzieci - ale dojrzałe kobiety.
Wszyscy dojrzewamy, w szczególności emocjonalnie, bo to jest najważniejsze. Dlatego wg mnie słuszna jest akcja uświadamiania dla nastolatków. Szkoda tylko, że nie ma prorodzinnej akcji ogólnonarodowej skierowanej do kobiet 20+

--
Niektórzy miłośnicy najlepszego narodu na świecie zupełnie przypadkiem są pzprowskimi synalkami, którzy się na Polsce w latach 90 uwłaszczyli - co sami przyznali.

Giraffa
Giraffa - Superbojownik · przed dinozaurami
Witaj :organek. Dzięki za zabranie głosu.


Nie zgadzam się z Tobą. Ja piszę o tym jaki efekt wywiera na młodym człowieku ta kampania a nie jaki cel chcą osiągnąć jej twórcy.

Weźmy na przykład właśnie ten konkretny spot.

Jego celem jest w.g Ciebie jest promowanie świadomego ( zakładam że w domyśle także odpowiedzialnego) macierzyństwa, ale spójrz jakie skojarzenia budzi. Po pierwsze akt rodzenia(w.g mnie jest to czynność intymna) jest upubliczniony, a gromada nastolaktów wokół jednej rodzącej, przywodzi mi na myśl: wstyd, zhańbienie, obojętność - ktoś kręci całe zdarzenie telefonem, na twarzach uczestników maluje się bezradność ale jednocześnie zaciekawienie, poszukiwanie sensacji, rodzenie schodzi na drugi plan, ważne jest sensacyjne wydarzenie. No i na końcu komentarz: Czego się spodziewałeś?

Być może uda się osiągnąć uniknięcie wpadki, ale ja chcę zwrócić uwagę na to jaka motywacja przyświeca młodemu człowiekowi a w tym przypadku budowanie jej na negatywnych skojarzeniach, ma efekt uboczny w postaci unikania posiadania dzieci (na rzecz przypadkowych kontaktów seksualnych, w których Wlk. Brytania także króluje).

Kolejny przykład na poparcie moich argumentów

https://www.youtube.com/watch?v=nojWJ6-XmeQ


A co do rozwiązań prawnych jakie wprowadziła francja, jak najbardziej popieram. Do tego przykład francuski pokazuje że można rozwiązać ten problem odgórnie, wystarczą tylko dobre chęci i odrobina determinacji. W połączeniu z jakąkolwiek edukacją seksualną w szkołach dałoby by to pewnie u nas niezły efekt (niestety coś takiego w naszych szkołach to na razie pobożne życzenia).

Dla przypomnienia: Francja wprowadziła szereg ustaw ustanawiających ulgi podatkowe dla par posiadających dziecko, towary spożywcze i do pielęgnacji małych dzieci są bardzo tanie dzięki obniżeniu lub całkowitemu zlikwidowaniu podaktów konsumenckich, do tego powstała sieć przedszkoli i żłobków, a do tego służby zajmujące się opieką społeczną należą do dobrze dofinansowanych i posiadających niezłe kadry. Jak widać kompleksowe podejście przynosi rezultaty, w 2008 roku, francja osiągnęła poziom dzietności 2,02.

--
Gdyby ludzie byli dla siebie ciągle mili to by sobie nawzajem łby pourywali

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
No właśnie, jak tak słucham nieraz wypowiedzi na ten temat, to ciągle rzuca mi się w uszy/oczy to ciągłe narzekanie na edukację seksualną w szkołach, wypowiedzi polityków czy Kościoła na tematy macierzyństwa i pokrewne.

Ale tak naprawdę problem nie zaczyna się od reklam w telewizji, szkoły, czy źródeł zewnętrznych.
Autorytetem każdego młodego człowieka, przynajmniej w pierwszych latach jego życia, są jego najbliżsi. Rodzina to w końcu podstawowa jednostka społeczna i od niej zaczyna się edukacja, również ta dotycząca relacji międzyludzkich.
Oczywiście, bardzo łatwo jest zrzucić winę za zachowanie dziecka na szkołę, księdza, czy rówieśników, ale w końcu to rodzice są za nie odpowiedzialni i do nich należy uświadamianie i wychowywanie, nieprawdaż?
Nie można więc zrzucić to "brzemię uświadomienia" na instytucje rządowe, czy religijne, ale to tylko potwierdzi, że problem zaczął się w domu. Bo rodzic nie zainteresował się własnym dzieciakiem i zignorował jego pytania. A jak to już ktoś kiedyś rzekł - dzieci są ciągle ciekawe i nawet jeśli o nic nie pytają, nie znaczy, że nie są zainteresowane.
Może należałoby więc najpierw uświadomić rodziców jaka jest ich rola?

Utopią by było, gdyby każdy mógł brać dobry przykład ze swoich rodziców - odpowiedzialnych, konsekwentnych, kochających i troskliwych...
Nie jest to możliwe w wielu rodzinach, właśnie krajów rozwiniętych, bo troskliwość zastępuje tam kupowanie mnóstwa niepotrzebnych drobiazgów. Nie spędza się czasu ze sobą, tylko obok siebie. Rodzic nie rozmawia z dzieckiem, więc dziecko szuka informacji wszelakich w internecie, telewizji. Nie jest tak?
Potem dzieciak dojrzewa z tym dziwnym przekonaniem, że dziecko=ogromne wydatki, a rodzina to problemy. Czułości i jakiejś namiastki bliskości może sobie przecież poszukać u rówieśników, a media lansują seks jako łatwy i przyjemny substytut czułości. W końcu zalicza wpadkę, jest dziecko - jest problem.
Błędne koło.

--
"Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia nie obleka tego w słowa."

Giraffa
Giraffa - Superbojownik · przed dinozaurami
:Ordynarna, masz rację. Ale... skąd ci rodzice mają brać wzorce, wiedzę? Zmiany muszą się zacząć na poziomie państwa a dopiero później mogą zejść niżej, do rodziny i uświadamiania... chociaż tutaj zachaczamy o temat seksualności polaków, ponoć w ciągu tych 20 lat staliśmy się rozerotyzowanym narodem, aczkolwiek nie wykształcił się jeszcze język
( zwłaszcza w rozmowach międzypokoleniowych) do rozmowy o tematach dotyczących sfery seksu i wszystkiego co z nim związane. Przed polakami jeszcze długa droga żeby swobodnie podchodzić do tych zagadnień.
Przykład: kto z was mając 15 lat czuł się komfortowo rozmawiając o swoim życiu seksualnym, o antykoncepcji, o ciąży...
pewnie się zdarzało ale to pojedyncze przypadki. W większości mamy doczynienia z niedomówieniami, unikaniem Tych tematów.

--
Gdyby ludzie byli dla siebie ciągle mili to by sobie nawzajem łby pourywali

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Skrępowanie często bierze się z tego, że takie tematy nigdy w domu nie były poruszane, a seksu nie traktowało się jako coś naturalnego.
W przypadku większości ludzi jest pewnie tak, że o seksie wiedzieli już oni zanim jeszcze rodzice zaczęli rozmawiać z nimi na ten temat. Mimo wszystko, gdy mają już własne dzieci z różnych dziwnych powodów odkładają moment ich uświadamiania. Ot, bo np. myślą, że dziecko nie musi wiedzieć, albo oglądają się na innych, tudzież liczą na to, że szkołą załatwi sprawę. Dziecko rośnie więc sobie ze swoim wyobrażeniem relacji między kobietami a mężczyznami, często nijak mającego się do rzeczywistości. Czyli znowu powiela się błędy wychowawcze z czasó własnego dzieciństwa/młodości.
Dlatego przydałoby się trochę dystansu do tego, co narzucają instytucje zewnętrzne + uczyć się na błędach, nie tylko własnych, ale i swoich rodziców, dziadków = opracowanie własnego wzorca, bez ciągłego sugerowania się opiniami innych

--
"Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia nie obleka tego w słowa."

yeenot
Jak można się dziwić, że ludzie(ci myślący) nie chcą płodzić dzieci?
Owszem, dziecko bardzo chętnie, ale czy będzie nas stać na jego utrzymanie, skoro nie stać nas na płynne regulowanie rachunków za prąd?To nie nasza wina, że nie jesteśmy zbyt kreatywni,operatywni, żebyśmy mogli podnieść nasz status.Jesteśmy zwykłymi,prostymi ludźmi mieszkającymi w państwie w którym od upadku komuny nic właściwie się nie zmieniło-prócz tego, że bogaci są bogatsi a biedni biedniejsi.Chciałbym mieć syna (córkę już mam) Ale nawet gdyby się urodził, to nie mógłbym go nawet wychowywać, bo do tej pory na bank mnie wsadzą za długi.Więc jakie ratowanie populacji!?Robić dzieci do bidula?Państwo je wychowa.Tak?

milkafr
milkafr - Superbojowniczka · przed dinozaurami
no to i ja się wypowiem:

najpierw o edukacji: niedawno (2 lata temu) zakończyłam obowiązkową edukację i tak naprawdę nie przypominam sobie żadnych sensownych zajęć z edukacji prorodzinnej i wychowania seksualnego, tudzież, do życia w rodzinie (ambitne nazwy, ale tylko nazwy)
w domu też nie rozmawiałam z rodzicami na Te tematy, o wszystkim dowiadywałam się z lekcji biologii i urywanych głupkowatych żarcików rówieśników w szkole, przykre, ale prawdziwe... do tej pory boli mnie to, że nie potrafię rozmawiać z moją Mamą o tych sprawach...

a co do chęci posiadania dzieci... to jako jedynaczka, marzę o dwójce co najmniej i najchętniej to już bym mogła urodzić i wychowywać wiem, młoda i głupia pewnie powiecie, ale trudno jasne, nie byłoby łatwo, bo studia, bo brak pracy itp itd. ale po prostu wiem, że jestem gotowa i jeśli "wpadnę", to na pewno nie załamię się i płakać nie będę, wręcz przeciwnie ;)

mówicie o systemie francuskim i polskim... przepaść je dzieli... w Polsce niestety NIC nie sprzyja temu, żeby zakładać rodzinę i mieć dzieci... obserwuję moją kuzynkę, która ma roczną dzidzię i próbują wraz z mężem znaleźć mieszkanie, do wynajęcia, ale żeby tylko wyprowadzić się "na swoje"... niestety łatwo nie jest, bo para z dzieckiem = problemy o pracę też trudno, bo dziecko choruje > matka będzie musiała brać wolne/opiekuńcze > nie ma jej w pracy i pracownik do *upy dodając do tego ceny środków dla niemowląt, ubranek itp itd mamy "wspaniały" obraz polskiej rzeczywistości

co do francuskiego systemu żłobków i przedszkoli, to podoba mi się rozwiązanie, że opłaty są procentem od zarobków rodziców... ponadto drugie dziecko w tym samym żłobku/przedszkolu - 50% (co do samej liczby nie jestem pewna, ale mniej więcej tak to działa ), trzecie jeszcze mniej itd. rozwiązanie może śmieszne, ale daje efekty i się sprawdza

--
bo ja słodka jestem...

BlueBlair-Marek
Przepraszam, że nie na temat, ale są ludzie którzy w ogóle nie powinni mieć dzieci.

np. mi lekarze tego zabronili dla dobra ludzkości.

a z drugiej strony masa ludzi, którzyby byli dobrymi rodzicami i stać by ich było na utrzymanie dzieciaków, więcej niż 1 są już za starzy albo bezpłodni.

Tak czy inaczej ta sprawa sama się rozwiąże, więc nie warto się nią przejmować, bo to rodzaj problemów nie rozwiązywalnych.

--
"La llamada de Cthulhu". Jestem mistrzem Yodą ja.

Borobej
Borobej - Superbojownik · przed dinozaurami
@milkafr - ten system jest fajny, ale czy on nie prowadzi do pewnego niekorzystnego zjawiska? Bo limit miejsc w żlobkach chyba jest, może to więc prowadzić do tego, że biedniejszych dyrekcja nie będzie przyjmować. Zwyczajnie im się to nie opłaci, a jaką placówkę oświatową czy opiekuńczą stać dzisiaj na dokonanie nieopłacalnego wyboru?

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
w polsce jest nastawienie na samotne matki (nie ważne czy ojciec dziecka mieszka z nimi , zarabia itp) normalne młode małżeństwo ma problem ze wszystkim, a "samotna matka" dostaje dopłaty, mniejsze podatki, gwarancje miejsca w przedszkolu , więc wygląda jak byśmy wracali do PRL gdzie pamiętam scenę bodajże ze zmienników była scenka "nam się nie opłaca żenić, bo tak to przedszkole, dopłaty gratis"

siostra właśnie szukała miejsca dla synka w przedszkolu i co i lipa, pojawiła się w urzędzie miasta w dziale edukacji i tam jej kobieta otwarcie powiedziała "trzeba wziąć papierowy rozwód" wtedy pani ma miejsce w przedszkolu, dopłaty z miasta, mniejsze podatki, a że ojciec dziecka mieszka z panią to i pieniędzy jest dużo jak w normalnym małżeństwie, a tak państwo pracują oboje to sobie niańkę wynajmijcie oczywiście jak pani wie że która kobieta tak oszukuje proszę podać adres nazwisko pojedzie kontrola i jak to się potwierdzi to jej dziecko zostanie wyrzucone z przedszkola a pani będzie przyjęte

wcale nie dziwi mnie fakt że przy takich działaniach "nie opłaca się żenić lub mieć dzieci" bo i po co się żenić a jak się dziecko pojawi to "samotna matka" ma łatwiej

--
oh yeah!!! they will come for me

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
niq - Bojowniczka · przed dinozaurami
Słusznie pisze organek, że nie chodzi o dzieci robione "byle były", tylko takie, które urodzą się ludziom dojrzałym do rodzicielstwa. Ludziom, dla których to nie będzie wpadka i koniec świata, tylko zaplanowane i chciane rozszerzenie rodziny.
Jeśli biadolić nad tym, że jest nas (nas? Nas ludzi na świecie jest coraz więcej, wręcz za dużo i mnożymy się w tempie zastraszającym...) mało, i że budżet tego nie obsłuży, jeśli większość obywateli przejdzie na utrzymanie ZUS, to pragnę zauważyć, że dzieci urodzone przez uczennice gimnazjum czy liceum również kwalifikują się na garnuszek opieki społecznej/ZUS/domów dziecka - bo nastolatka raczej sama dziecka nie utrzyma, więc może lepiej, żeby tego dziecka chwilowo nie miała?

:corwin - macierzyński i wychowawczy to nie bzdura. Mało które małżeństwo/związek może sobie pozwolić na utrzymanie z jednej pensji gromady ludzi, więc zapewnienie choć krótkiego płatnego urlopu matkom jest sposobem właśnie na zachęcenie do rodzenia dzieci. Kobiety rozumują tak: jeśli będę mogła być z dzieckiem i jednocześnie mieć pieniądze przez choć paręnaście tygodni, to jest to poważny argument za. Wszelkie udogodnienia umożliwiające kobietom utrzymanie się na rynku pracy po urodzeniu dziecka (dostępność i przystępność cenowa żłobków i przedszkoli, możliwe elastyczne godziny pracy, możliwość pracy zdalnej etc) są najistotniejszym czynnikiem wpływającym na chęć do rozrodu. Tu właśnie kłania się Francja czy Szwecja, gdzie nie tylko imigrantki, ale i autochtonki mają dzieci (średnio ponad 2, o czym Polki nawet nie marzą!) - bo nie boją się wylecieć z rynku pracy lub nie ogarnąć prowadzenia zarówno rodzinnego jak i zawodowego życia. Tam, gdzie kobieta po urodzeniu dziecka jest zdana na siebie, a urzędy (poza ochłapami w rodzaju becikowego) i pracodawcy zajmują się wyłącznie rzucaniem kłód pod nogi, większość pań będzie się ciąży obawiać jak zarazy. Tam, gdzie nie muszą się bać o swoją życiową i zawodową przyszłość, tam nie boją się rodzić dzieci.


--
Jestem tak stara, że pamiętam ludzi, którzy umieli powiedzieć coś mądrego bez google i wikipedii.

MarkizDeRetarde
Ja tylko chcialem dodac, ze jesli chodzi o wychowanie dzieci w Anglii, to z tego co zaobserwowalem z mojego 2-letniego pobytu wsrod "rdzennych" Anglikow, taka ilosc mlodocianych ciaz (najwyzszy odsetek w Europie), wywodzi sie z bardzo dziwnego podejscia rodzic-dziecko. Oczywiscie rozni sie to od rodziny do rodziny, a juz najbardziej zaleznie od klasy spolecznej (podzial, ktory nawet w XXI wieku widac na gole oko). Podejscie jest to po prostu wulgarnie instrumentalne. Nie ma praktycznie mowy o wiezi emocjonalnej, czy o wzajemnym szacunku. Na dziecko wrzeszczy sie od najmlodszych lat, wbija sie do glowy purytanskie regulki co do zachowania (w najlepszym przypadku). Dziecko odwzajemnia sie potem pyskowaniem, buntem i beznadzieja istnienia (brak zainteresowan, szlajanie sie po nocach po parkach, podpalanie samochodow itd...). I nie mowimy tutaj o rodzinach patologicznych. Widok 14-15 latek z dziecmi jest codziennoscia, np. na peryferiach Manchesteru. Powszechna beznadzieja. Obok oczywiscie mozna zauwazyc klase srednia, w duzych domach, drogich samochodach, z grzecznymi dziecmi uczeszczajacymi do "lepszych" szkol, w mundurkach, z przyszloscia jako prawnicy, maklerzy, czy lekarze.

Dlatego taka kampania spoleczna wyprowadza mnie z rownowagi. Dzieci, do ktorych jest skierowana, nie wzruszy. Oni doslownie sraja na wszystko co tylko sie da (epoka happy-slappingu, bicie bezdomnych dla zabawy itd.). Widza jedynie kolejna brzydka strone zycia, ktora powinna byc pokazana jako piekna i wazna dla wszystkich.

Co do socjalu w Skandynawii to prawda, niewiele kobiet boi sie stracenia pracy na urlopie macierzynskim (choc ostatnio z powodu kryzysu jest gorzej w sektorze prywatnym). Jeszcze bardziej ekstremalna forma tego jest, iz... ojciec rowniez moze wziasc 3 do 6 m-cy macierzynskiego urlopu.

Na temat osob pochodzenia bliskowschodniego pobierajacego dodatki i zasilki, wypowiadac sie nie bede, poniewaz mieszkam w kraju zalanym przez takowych. Klawiatura by nie wytrzymala... ;)

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Gdzieś tu się przewinął argument tzw "słabej dostępności do antykoncepcji". To ja mam takie pytanie: jaki jest problem z kupieniem gumek i gdzie ten problem występuje? W każdym niemal kiosku, hipermarkecie, aptece czy stacji benzynowej. W kazdej żabce i tym podobnych sklepach kupić można. Tabletki hormonalne też są dostępne bez najmniejszego problemu. Nawet w razie sytuacji podbramkowej antykoncepcja postkoitalna jest bez żadnego problemu do załatwienia. Tak więc: niechciane ciąże nastolatek są skutkiem chyba tylko lenistwa...

MarkizDeRetarde
Uważam, że powodem tego jest brak samoświadomości i dojrzałości w temacie seksu. Nastolatki mają wiedzę nt. antykoncepcji, ale w kluczowym momencie nie potrafią wziąć za siebie odpowiedzialności, i świadomie się zatroszczyć o swoją przyszłość. To przychodzi z wiekiem, i każdy rodzic chyba modli się by dziecko nie zaczęło współżycia, zanim taką odpowiedzialność osiągnie.
W przypadkach rodzin patologicznych, występuje zjawisko zwane też chyba "nabytą nieporadnością życiową", gdzie ludzie nie potrafią się zatroszczyć o siebie i swoją rodzinę - jakby niezdolność do świadomych wyborów w celu polepszenia swojego bytu.

Heathen
Jako człek młody, bombardowany zewsząd (jak to tu napisano) kampaniami "antysexowymi" nie spłodziłem żadnego dzieciaka bo...MYŚLAŁEM (wiem, wiem, niemożliwe a jednak) przed, myśałem po..(a w trakcie nie myślalem o niczym:P).
Jak ktos ma glowe na karku podejdzie do tego rozsądnie. Rodzice nie rozmawiali ze mna na ten temat, zajęć w szkole brak...wiec czlowiek jakos sam do tego dojrzał...jeden wczesniej, drugi pozniej...

Powiem krótko, nigdy o dziecku nie myslalem jak o "inwestycji" i o tym ze ono na moja emeryture bedzie zarabiac. Dziecko jest owocem związku, milosci, i tego co laczy dwoje ludzi. Bo mnie robaki beda zarly..a ono pozostanie, pozostanie jedna chociaz czastka, slad mojej egzystencji... owszem, wyrzeczenia, nieprzespane noce, ciagly stres i spiecia (co jak co, ale dopiero wychowanie dziecka, dla dwojga dorosłych ludzi jest prawdziwym testem)

Reasumujac, ja tu nie widze żadnego paradoksu, i sprzecznosci.
Straszy sie nastolatki aby sie nie rozmnazaly..bo to ogromna tragedia, gdy dzieci robia dzieci.
A demografowie bija na alarm, bo faktycznie spoleczenstwo sie starzeje, co nie oznacza ze chca aby dzieci robily dzieci, to raczej apel do wszystkich tych 30 latkow ktorzy nadal odkladaja..zostanie rodzicem (co innego jak ktos nie chce dzieci lub jest zagorzałym singlem) ja w wieku 40 lat bede z synem na piwo chodził
Bo kariera, bo strach..bo jeszcze nie...

--
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym. Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie. Ponadto autor zastrzega sobie prawo zmiany poglądów, bez podawania przyczyny

Nimradil
Nimradil - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Do wypowiedzi zmusił mnie bojownik :dexterkrak, który jako facet, za przeproszeniem - gówno wie przez jakie cierniste krzaki musi przechodzić polska kobieta, żeby otrzymać antykoncepcję. Właściwie to cały trud i koszty antykoncepcji spoczywają zawsze na kobiecie, facet ewentualnie potrafi kupić prezerwatywy, a i to nie zawsze. Prawdę mówiąc większość panów z którymi zdarzyło mi się sypiać wstydziła się pójść do apteki i je kupić, co jest swoją drogą cokolwiek kuriozalne - przechwalacie się na cały głos w knajpie, kogo to i jak przelecieliście, ale żeby tak pójść i kupić gumki, to już wstyd i poruta.
W Polsce, żeby kupić tabletki hormonalne trzeba mieć receptę od ginekologa - i tylko od ginekologa - lekarz rodzinny odpada, po którą trzeba co miesiąc latać, bo limit jest - jedno opakowanie (30 tabl) na recepcie. Do ginekologa w przychodni czeka się i pół roku czasem, zatem idzie się do prywatnego i płaci 50zł za wizytę. Same tabletki też nie są tanie, koszt całej operacji co miesiąc wynosi jakieś 70-80zł, zależnie jakie tabletki się przyjmuje. Co dla niepracującej studentki albo niezarabiającej małolaty np. jest jednak sporą kwotą. Także ja doprawdy nie mam pojęcia, jak to wszystko można nazwać "dostaniem tabletek bez najmniejszego problemu".
Prezerwatywy można kupić, ale Durex jest drogi, zatem najczęściej są to te wspaniałej jakości z gołą babą na pudełku, robione z odpadów po oponach i przetopionego plastiku. A tabletki "po" i owszem, można dostać choć dostęp jest ograniczony, ale tanie to one też nie są, poza tym dla niektórych zakrawa to trochę na aborcję i wolą nie brać. Także jak się ma pieniądze to się nie ma problemu z antykoncepcją, zresztą z niczym się w zasadzie nie ma problemu.

Kiedy przyleciałam do UK i dowiedziałam się, że antykoncepcja jest darmowa, to prawie skakałam z radości. Jakikolwiek lekarz, ba, nawet pielęgniarka, jest w stanie wypisać receptę. Najpierw dostaje się tabletki na trzy miesiące, a później, jak nie ma problemów to raz na pół roku. Zatem zero wypraw do ginekologa, zero biegania co miesiąc do apteki, wreszcie zero kosztów. Za tabletki antykoncepcyjne nie płaci się ani pensa, a jeśli potrzebna jest tabletka "po" to można ją również dostać za darmo w przychodni albo kupić w aptece 22 funty, co nie jest jakąś potwornie tragiczną kwotą. A i tak, jak wiemy, w UK liczba ciężarnych nastolatek ciągle rośnie - to już faktycznie można nazwać lenistwem. Raz na pół roku, za darmo dostają tabletki, a im się nawet tego nie chce - bo o tabletkach przecież trzeba codziennie pamiętać. Obecnie w moim miejscu pracy - w hotelu czterogwiazdkowym - jest sześć ciężarnych kobiet, z czego dwie ma tylko szesnaście lat. Jedna z nich będzie już miała drugie dziecko. Tego to już kompletnie nie rozumiem - mają dostęp do edukacji, antykoncepcja przed i po jest finansowana przez rząd, a i ta jedna z drugą siksa zachodzi. W zasadzie to już nie lenistwo, to głupota.

Także moim zdaniem Europa w ogóle cierpi ma zmasowany atak idiotyzmu, bo nie ma znaczenia czy to Polska, gdzie kobiecie się rzuca kłody pod nogi niezależnie od tego czy chce czy nie chce mieć dzieci, czy Anglia, gdzie się przyszłym i niedoszłym rodzicom ułatwia życie potężnie - głupota ludzka sprawia, że dzieci, które się rodzą są niezaplanowane i niekochane, przez co tę głupotę będą niosły i swojemu potomstwo też przekażą.

Niestety - cytując Faye Valentine z Cowboya Bebopa - "Głupotę leczy tylko śmierć".

--
Kłamstwo jest poniżej prawdy, fikcja artystyczna powyżej. Hugo Dionizy Steinhaus

liver_sausage88
:nimradil bez urazy, ale jeśli trafiałaś na dupy wołowe, a nie facetów to nie powinnaś sobie na ich podstawie wyrabiać opinii ;).
Od kiedy to po receptę na pigułki trzeba chodzić do gina? Bzdura! Spokojnie można receptę dostać od rodzinnego, może po prostu Twój jest (był) jakiś dziwny?
Jaki limit? Nie ma czegoś takiego! Spokojnie możesz dostać receptę na dwa i więcej opakowań (środki antykoncepcyjne nie są refundowane - recepty są ważne 6 miesięcy). Przy czym nawet nie musisz kupować wszystkiego od razu, zostawiasz sobie receptę w aptece i przy następnych zakupach odpisują od niej kolejne opakowanie.
Do gina pół roku? Współczuję. Nie raz i nie dwa towarzyszyłem mojej dziewczynie w takich wizytach, rejestrowała się zawsze tego samego dnia, jakieś 15-30 minut przed wizytą. Lekarz państwowy, żeby nie było I nie żaden rzeźnik tylko naprawdę spoko koleś, taki, że nie było mowy, żeby do prywatnego szła.
Jeden jedyny problem w Polsce, to pigułka "po", rzeczywiście trzeba się czasem nachodzić, żeby taką zdobyć.
Tłumaczenie ciąż małoletnich angielek lenistwem też się kupy nie trzyma, istnieją formy antykoncepcji hormonalnej nie wymagające łykania codziennie pigułek (choćby wynalazki typu NuvaRing).

Cytatu o niewiedzy nie chce mi się szukać... ;)

Nimradil
Nimradil - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Hmm...

Ja całego tego wywodu nie opierałam na wyssanych z palca bzdurach tylko na własnym doświadczeniu. I w Krakowie i w moim małym miastku z którego jestem, wielokrotnie się spotkałam z odmową wydania mi w aptece tabletek antykoncepcyjnych, bo nie było na recepcie pieczątki ginekologa. Lekarz rodzinny w Krakowie wręcz stwierdził, że on nie może mi takiego czegoś wypisać i do widzenia. Pani ginekolog też nie była specjalnie skłonna do przepisywania mi większej ilości opakowań niż jedno. Być może faktycznie nie miałam szczęścia i trafiałam na wyjątkowo 'uczynnych' ludzi. Tylko nie rozumiem czemu mnie oskarżasz o niewiedzę, jako że ja nikogo nie chciałam deprecjonować podając fałszywe informacje, ale jak mówię - piszę z własnych doświadczeń, może i nie najlepszych, ale nie oznacza to że nieprawdziwych.

A do gina i owszem pół roku... Zdarzyło mi się kiedyś być bardzo chorą, daruję sobie szczegóły, w każdym razie sytuacja była poważna. U ginekologa mi powiedziano, że ich to kompletnie nie interesuje, do lekarza się teraz nie dostanę, kolejka jest, to się proszę zapisać, a jakbym już zupełnie umierała, to jest jeszcze pogotowie ginekologiczne. Na pogotowiu mi powiedzieli, że aż tak chora to ja nie jestem i wysłali z powrotem do przychodni. Zemdlałam z utraty krwi, w drodze do prywatnego ginekologa... Prawdopodobnie mam wyjątkowo parszywe doświadczenia, jeśli chodzi o tę całą sytuację i znam dziewczyny, które nigdy na takie sprawy nie narzekały.

A używając zwrotu 'bez urazy' automatycznie daje się rozmówcy do zrozumienia, że się urazę zamierza;) Z tego co pamiętam, to napisałam, że większość z panów, z którymi się spotkałam czuła awersję do kupowania prezerwatyw, co nie oznacza, że wszyscy i co również nie oznacza, że ja tym stwierdzeniem wpycham wszystkich samców w jeden stereotyp i w ogóle to uważam, że wszyscy są tacy sami. Bardzo mi przykro i przepraszam, jeśli ktoś poczuł się tym stwierdzeniem urażony...

I absolutnie nie tłumaczę ciężarnych angielek lenistwem - mało tego - ja ich w ogóle nie tłumaczę, tylko stwierdzam, że cierpią na przekazywaną z pokolenia na pokolenie głupotę. Tu nie chodzi o formę antykoncepcji, ale o fakt, że jaka by ona nie była - nie zostanie użyta. Z moich obserwacji wynika, że UK, jak się ma naście lat to się po prostu o takich rzeczach nie myśli, ważniejsze jest to, kogo można przelecieć uchlawszy się w pubie, a będąc 24/7 upalonym to się nawet myśleć o antykoncepcji nie chce, nie chce zwyczajnie kupić gumki czy wziąć tabletki i nie chciałoby im się, nawet jakby trzeba ty było robić raz na rok. To jest zresztą materiał na osobny, całkiem szeroki temat o utracie dzieciństwa na rzecz źle pojętej dorosłości wśród tzw. dzisiejszej młodzieży i zupełnie nie mam zamiaru tego tutaj rozwijać.

A cytatu o czytaniu bez zrozumienia nie znam...

--
Kłamstwo jest poniżej prawdy, fikcja artystyczna powyżej. Hugo Dionizy Steinhaus

filana
filana - Superbojowniczka · przed dinozaurami
:corwin "Niestety w naszym społeczeństwie kobiety teraz się realizują zawodowo" - przyznam, że zatkało mnie. Nie tyle, że niepoprawne politycznie, ale wręcz przykre.
Urodzenie dziecka to nie kwestia posiadania na to czasu w przerwie podczas robienia kariery. Jeśli państwo wspiera kobiety poprzez dostępność żłobków, przedszkoli i zdalną pracę to można wszystko pięknie pogodzić - własny rozwój i dzieciątko.
Ale w naszej polskiej rzeczywistości jest to często kwestia wyboru: albo albo. Zachodzisz w ciążę - zwalniają cię. Nie masz umowy o pracę, tylko zlecenie - zero urlopu macierzyńskiego.

--
- Kiedy zorientowałaś się, Pani, że jesteś Boginią? - Cóż, pewnego dnia modliłam się i nagle zrozumiałam, że mówię do siebie.

weirdo
weirdo - Superbojownik · przed dinozaurami
Mam syna, rok z hakiem. Powiedzmy, że "nie planowany" był. To był moooomeeeeent Ale jest i nie oddałbym łobuza za nic w świecie.

Mimo to, teraz z żoncią robimy dubla, ona łyka tabletki, a ja kupuje prezerwatywy, bo po prostu wiem już ile kosztuje dziecko, i w chwili obecnej na drugie mnie nie stać. A przynajmniej nie byłbym w stanie mu zapewnić wszystkiego czego bym chciał. Antykoncepcja to oczywiście problem, bo trzeba pamiętać, żeby łyknąć codziennie, iść do lekarza, kupić co trzeba, no i wiadomo, panowie wolą bez... ale to problem tylko dla tych co dzieci jeszcze nie mają ;)

Co do głównego tematu:
Dlaczego antykoncepcja skierowana jest głównie do młodzieży: dzieci będące wynikiem takich zbliżeń obciążają często państwo, bo sami rodzice nie mogą / nie chcą się nim opiekować. To raz.
Dwa - będąc osobą dorosłą ponosisz konsekwencje swoich czynów, jesteś za nie odpowiedzialna - to się tyczy również opieki nad dzieckiem. No i trzy - ludzie są logiczni tylko z wierzchu. Gdyby panowała tak powszechna świadomość społeczna do jakiej nawołują urzędnicy / reklamy, to rodzina miała by maksymalnie dwójkę dzieci, a i to nie każda.

Co do naszego systemu emerytalnego wydaje mi się, że głównym problemem jest bliskość granicy minimalnych zarobków do minimum potrzebnego by przeżyć.
No bo jak osoba zarabiająca 2000zł brutto ma wyżywić siebie i jednego emeryta, skoro oboje potrzebują minimum 1500netto by przeżyć. A prawda jest taka, jak już wspominał autor głównego wątku, że społeczeństwo jest starzejące się, i ktoś musi na nie pracować.

Dziecko_Niespodzianka
:filana

Ja bym wolał sam wychować dziecko, niż oddać je do "fabryki", no ale to ja. Może i lepiej, że większość osób je oddaje do takich zakładów, jeśli dla nich wychowanie dziecka miałoby być przykrym obowiązkiem lub czymś w tym guście.

--
"Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil" - yeah, because I'm the wickedest sonofabitch you're gonna find down here.
Uważam se DGC: DMkmsuoceEsHbNN8LUCWM1KN9TYwvCJfYC
Forum > Inteligentna jazda > Sprzeczne podejście do dzietności...
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj