Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Inteligentna jazda > Budujemy nielegalne mosty, czyli jak się obyłem bez biurwokracji
Aleister
Mostek miał około 8 m długości. Kiedy przyjechali inżynierowie od generalnego wykonawcy 30-tonowa koparka zdążyła już po nim przejechać. Chłopaki byli nieco zaskoczeni, jeden z uznaniem stwierdził, że nie spodziewał się, że nasza firma jest tak zaradna.

Drugi popatrzył tylko na mnie i spytał: "A macie na ten mostek pozwolenie wodno-prawne?" Popatrzyłem na niego i zmieniłem temat.

Sprawa wyglądała mniej więcej tak. Żeby wykonać zlecenie 30-tonowa koparka oraz 15 tonowa ładowarka musiały znaleźć się na drugiej stronie rzeki. Na dodatek miały tam dojeżdżać ciężarówki. I tu pojawił się problem, bo jedyny mostek jaki tam wiódł był poprzedzony znakiem zakazu wjazdu dla pojazdów o masie przekraczającej 1,5 tony. Co prawda sam mostek był solidny. Za to był posadowiony byle jak.
Mając na głowie z jednej strony znak zakazu, z drugiej prezesa twierdzącego, że most powinien koparkę utrzymać zaproponowałem 3 wyjście. Rzeka jest płytka i wąska. Ustawimy koparkę i przejedziemy ją wpław. Pozostał problem ciężarówek. W tym momencie na pomysł wpadł v-ce prezes: "Przecież mamy taki zdemontowany pomost"

Obejrzałem ten pomost, zrobiłem parę obliczeń (naprawdę niezbyt poważnych. I teoretycznie technik budownictwa powinien być w stanie je zrobić), obejrzałem resztę złomu na placu pochodzącego z demontaży... po kilku dniach wzmocniony pomost był gotowy.
Montaż mostku również nie trwał długo. Ot ułożyć dźwigiem kilka płyt drogowych, na nich położyć pomost, zakotwić go do płyt i obsypać z obu stron tłuczniem, aby łatwo się dało na niego wjechać i zjechać. Natychmiast po tym przez most przejechała koparka a po niej ładowarka. Pełny sukces którego smak psuło tylko to jedno pytanie "czy ma pan na to pozwolenie wodno-prawne?"

Po trzech tygodniach dźwig przyjechał ponownie. Tym razem koparka wyjeżdżając pozbierała rozsypany wcześniej tłuczeń i odtworzyła poniszczone skarpy (które trzeba było załagodzić, by w ogóle dotrzeć do mostu). Resztę kosmetyki porządkowej wykonała "piechota". Roboty zakończyły się z początkiem grudnia. Gdy na wiosnę wyrosła trawa zniknęły wszelkie ślady mojej działalności.

Nawet nie podejmuje się oszacowania ile przepisów prawnych naruszyłem i jak wysokie mandaty bym za to dostał, gdyby jakiś urzędnik odpowiednio wcześnie się połapał. Podejrzewam, że za taki numer długi spłacałbym do dziś. Pytanie tylko, czy naprawdę zrobiłem coś złego? Czy efekty mojej bezprawnej działalności uzasadniają utrzymywanie aż tak rozbudowanego aparatu urzędniczej kontroli i istnienie tak wielu przepisów, które mogłem wtedy naruszyć? Przecież gdybym chciał to zrobić w pełni legalnie, to samo załatwienie formalności trwałoby o wiele dłużej niż cała ta robota. I wymagałoby zaangażowania o wiele większej ilości ludzi (głównie urzędników)

--
Jeszcze jedno hobby i wyjdę z internetu

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Widzisz... Trudno oceniać. Z jednej strony złamałeś prawo czy tam coś takiego. Z drugiej- znasz się na tym, most wytrzymał itp. Ale znajdzie się drugi czy trzeci który sądzi że się zna, zbuduje most i ktoś zginie. Po to są właśnie przepisy. Poszedł byś do lekarza w prawdzie bez uprawnień ale który twierdzi ze się zna? Ja chyba nie...

Aleister
O i tu jest najzabawniejsze.

Jak właśnie sprawdziłem z naruszenia prawa budowlanego bym się wybronił. Bo mostek nie był trwale powiązany z gruntem, więc nie kwalifikował się jako budowla. Co najwyżej jako obiekt przeznaczony do czasowego używania w trakcie realizacji obiektów budowlanych.
A takowe ani pozwolenia, ani zgłoszenia nie wymagają

Natomiast nie wybroniłbym się z pozwolenia wodno-prawnego. I pewnie by mi dowalili jeszcze coś na konto ochrony środowiska.

--
Jeszcze jedno hobby i wyjdę z internetu

lysy2
Jak napisał Dexter - wszystko fajnie dopóki nie ma wypadku...
Sam wiele razy łamałem, naginałem przepisy BHP na obiektach przemysłowych i widziałem jak robią to inni.
Szło szybciej sprawniej i w wielu wypadkach nawet bezpieczniej, co nie zmienia faktu, że wypadek wśród ludzi pod moim nadzorem lub mój sam to kryminał i grzywny. I wtedy kończy się poklepywanie po ramieniu, że dobry pomysł, kończą się kumple i dupa na wierzchu.
Przepisy niestety nie są doskonałe, ale przestrzegać ich trzeba dla własnego spokoju i o tym następnym razem pamiętaj.
Taki lajf.

--
Jechać - nieważne dokąd. Ważne żeby bokiem...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
exterkrak: "Poszedł byś do lekarza w prawdzie bez uprawnień ale który twierdzi ze się zna?"

Tu jest moim zdaniem klucz do wszystkiego. Ja bym nie poszedł - ale nie zabraniałbym tego innym, bo niby dlaczego miałbym zabraniać? Może kogoś nie stać na wizytę u lekarza z papierami, a znachor bierze 50%? Nie mam prawa - Twoim zdaniem - zdecydować o tym, w jakim stopniu narażam własne życie?

Sytuacja opisana jest trochę inna. Ale moim zdaniem wszystko powinno być w porządku, dopóki ewentualne błędy montera mostka - gdyby były - narażałyby życie i zdrowie tylko jego oraz ludzi, którzy są tego świadomi i się na to godzą.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

kocur_amber
Przepisy nie wzięły się znikąd. Problemem jest brak ich zrozumienia.
Tym, którzy ich przestrzeganie mają egzekwować najwygodniej jest zastosować checklistę.
Nie trzeba się na niczym znać, wystarczy odhaczyć kolejne punkty.
Po co uwzględniać fakt, że przejście między maszynami węższe o 5 cm to trochę inny
problem niż średnica włazu tyle samo mniejsza. Ważne, że przepis nie jest spełniony,
a każde odstępstwo, to powzięcie decyzji i odpowiedzialność (mentalność urzędnicza).
W efekcie ci, którzy mają przepisów przestrzegać, traktują je jak dopust Boży.
Z drugiej strony w naszym kraju mamy mnogość fachowców znających się na wszystkim i do tego
z zacięciem racjonalizatorskim, to i trafiają się często takie rozwiązania techniczne,
że klękajcie narody (bo nogi się same ugięły z wrażenia ).
Jak się domyślam niektórym bojownikom nie trzeba tego wyjaśniać, bo sami też tego doświadczyli.
Jakieś reguły muszą być ustalone i ich przestrzeganie jest niezbędne, choć często upierdliwe.
Jak po obu stronach tej biurokratycznej barykady będą rozsądni i mądrzy ludzie,
to się raptem okazuje, że problemu nie ma (tak, wiem, naiwny marzyciel jestem ;)).


"... wszystko powinno być w porządku, dopóki ewentualne błędy montera mostka - gdyby były - narażałyby życie i zdrowie tylko jego oraz ludzi, którzy są tego świadomi i się na to godzą."

Teoria teorią, a życie życiem. Najczęściej ktoś się godzi, bo ma świadomość, że inaczej dostanie po premii za niedotrzymanie terminu lub wyleci z roboty, a często nie ma żadnej świadomości konsekwencji (jego wyobraźnia tego nie sięga)

Święte słowa.

--
"Myślę więc jestem... skonfundowany"

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
:kocur_amber
"Najczęściej ktoś się godzi [na narażenie własnego życia - przyp. ], bo ma świadomość, że inaczej dostanie po premii za niedotrzymanie terminu lub wyleci z roboty"

To znaczy, że ów ktoś uważa, że zachowanie jego pracy jest dla niego ważniejsze, niż nienarażanie jego własnego życia (być może konkretniej: uważa, że zachowanie pracy z prawdopodobieństwem 100% i narażenie życia z prawdopodobieństwem 3% bardziej mu się opłaca, niż zachowanie pracy z prawdopodobieństwem 5% i nienarażenie życia w ogóle) - a ponieważ jest człowiekiem, a nie zwierzęciem, mam obowiązek to uszanować i się nie wtrącać - również w to, dlaczego ów ktoś tak wartościuje. Może na zasadzie mniejszego zła, a może na zasadzie większej korzyści - nic mnie to nie obchodzi, bo na nic nie ma wpływu; takie jest jego wartościowanie i takie szanuję.

A brak świadomości konsekwencji? Cóż, mając do dyspozycji idiotę, który nie wie, co naraża życie, możemy z takim zrobić dwie rzeczy: pozwolić mu działać licząc się z tym, że w końcu umrze, albo przeszkadzać mu, licząc się z tym, że za którymś razem go nie upilnujemy, a wówczas może zginąć poza nim 20 Bogu ducha winnych ludzi (jeśli np. zamiast skoczyć na główkę do brodzika zapomni opuścić rampy na przejeździe). Jestem zdecydowanie za pierwszym rozwiązaniem, dlatego kryterium jest zgoda narażonych, a niekoniecznie świadomość tego, co robią.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

vilq
vilq - Superbojownik · przed dinozaurami
:Aleister
Praktyka wykazała, że Twoje obliczenia wytrzymałościowe były poprawne i na tym się znasz.
Ale na budownictwie wodnym pewnie nie. Obiekty tymczasowe w hydrotechnice projektuje się na wystąpienie wody bodajże 20 letniej (tzn. występującej raz na 20 lat). I teraz wyobraź sobie, że ktoś stawia obiekt poprawny jeśli chodzi o mechanikę, ale który nie przepuści powodzi dwudziestolecia, woda piętrzy się na mostku zatkanym już gałęziami i podtapia okoliczne wsie. Prawdopodobieństwo niewielkie, ale po to właśnie tam gdzie w grę wchodzi woda, trzeba się starać o pozwolenie wodnoprawne. Prawo określa jaki specjalista ma się wypowiedzieć w określonych warunkach i dlatego uważam, że staranie się o te pozwolenia to nie jest kompletna bzdura. Tobie się udało, komuś może się nie udać.

--
<><

empirel
Nie jest problemem brak zrozumienia przepisów tylko ich dwuznaczność to raz , możliwość ominięcia to dwa , głupota że niektóre w ogóle są.

Sa na przykład takie przepisy/rozporządzenia które mówią że Urząd Skarbowy może nażycić Ci grzywnę wysokości UWAGA nielimitowanej. I musisz ją spłacić a dopiero możesz iść się sądować.
Czyli załóżmy że Urząd Skarbowy po podaniu przyczyny
Dokładnie cytuję !!!!
"Wydaje nam się że Firma prowadzona przez ..... odprowadzała pieniądze z nieopodatkowanej działalności"
A gdzieś dalej w piśmie napisane " nie znaleźliśmy wystarczających dowodów "
Ale im się wydaje !!!
i do zapłaty 200 tysięcy
A mogli nałożyć karę 1000000 miliardów i jak bym nie zapłacił to bez sądu , tracę wszystko i idę do więzienia do czasu rozprawy.
A że to instytucja państwowa to pewnie przegrał bym rozprawę mimo że na wszystko miałem faktury nie od krzak firm wszystkie produkty zostawały przyjmowane przez magazynierów i szefów zmian. itp itd zero argumentów milion zarzutów
Forum > Inteligentna jazda > Budujemy nielegalne mosty, czyli jak się obyłem bez biurwokracji
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj