Powstałe w 1486 roku dzieło Sandro Botticellego przedstawia moment narodzin bogini Wenus. Co ciekawe - artysta zupełnie odszedł od popularnego w renesansie dążenia do zachowania anatomicznej dokładności malowanych postaci. Warto też zwrócić uwagę na pozę bóstwa - nawiązuje ona do antycznych rzeźb. Wielu znawców historii upatruje w tym obrazie znamion neoplatonizmu i twierdzi, że naga piękność jest tu metaforą głoszonej przez Platona idei „boskiej miłości”.
Fragment obrazu widnieje obecnie na włoskiej dziesięciocentówce. Natomiast amatorzy zdjęciowego retuszu kojarzą rozebraną do rosołu Wenus z materiałów reklamowych Photoshopa.
A oto obraz zwany przez niektórych „Holenderską Moną Lisą”. Nie wiadomo dokładnie kogo przedstawia dzieło żyjącego w XVII wieku Jana Vermeera, ale jest wielce prawdopodobne, że z płótna zerka na nas jego córka. Mało brakowało, a bezcenny dziś obraz zaginąłby bez śladu. W 1881 roku Arnoldus Andries des Tombe - oficer, który hobbistycznie kolekcjonował dzieła sztuki, posłuchał rady Victora de Stuersa (obecnie nazywanego „ojcem ochrony zabytków) i kupił mocno już sfatygowaną „Dziewczynę z perłą” na aukcji. Zapłacił za obraz 2 guldeny i 30 centów... W ten sposób uchronił dzieło przed zagranicznymi kupcami. Po latach Des Tombe przekazał je muzeum sztuki w Hadze.
Obraz Leonarda da Vinci jest obecnie kojarzony ze spiskowymi rewelacjami opisanym w książce Dana Browna, a nie z historią malarstwa. Artysta tworzył ten obraz przez trzy lata, stosując innowacyjną technikę, która może i była efektowna, ale niestety sprawiła też, że dzieło stało się wyjątkowo podatne na destrukcyjne działanie czasu (już na początku XVI wieku zauważono, że farba zaczyna się łuszczyć). „Ostatnia wieczerza” dotrwała do dzisiejszych czasów w stanie dość mizernym. Mało kto wie, że zachowały się dwie kopie obrazu, które najprawdopodobniej namalowane zostały przez uczniów Leonarda. Ciekawostka – pewien włoski muzyk twierdzi, że w obrazie ukryte są nuty, które są zapisem jezusowego requiem.
Dzieło Georgesa Seurata to sztandarowy przykład puentylizmu – wywodzącej się z impresjonizmu techniki malarskiej. Początkowo obraz spotkał się z dużą falą krytyki ze strony tradycyjnych, francuskich impresjonistów, których raziło gęste nagromadzenie wielokolorowych kropek. Jedną z ciekawszych interpretacji obrazu jest ta dotycząca najstarszego zawodu świata. Miejsce przedstawione na tym obrazie słynęło niegdyś z koczujących tam prostytutek, które „łowiły” klientów wśród zażywających relaksu przedstawicieli burżuazji. Podobno metaforą takich „łowów” jest wędkująca pani po lewej stronie dzieła.
Kolejne owiane tajemnicą dzieło autorstwa wielkiego Leonardo. Jedną z zagwozdek dotyczącą portretu jest tożsamość modelki, która pozowała malarzowi. Niektórzy twierdzą, że była to małżonka kupca, przez którego obraz był zamówiony. Istnieją też teorie sugerujące, że na płótnie Leonardo uwiecznił swoją szanowną matkę. Inni zwracają uwagę na to, że artysta miał skłonności homoseksualne i jest wielce prawdopodobne, że lubił paradować w damskich ciuszkach. Na podstawie cyfrowych porównań oficjalnego autoportretu malarza i „Mony Lisy” dowiedziono, że obie postaci mają bardzo dużo wspólnych cech (kształt nosa, ust, podbródka...). Być może więc tajemnicza dama to nikt inny, jak sam Leo.
Nie udało się. Miley Cyrus w dalszym ciągu kojarzy nam się z małoletnim paszczurem łagodzącym swędzenie ujścia końcowej części przewodu pokarmowego poprzez rytmiczne pocieranie zadem o męskie krocza. I pomyśleć, że dziewczę to jeszcze do niedawna u boku Myszki Miki i Psa Pluto budowało nieskazitelny wizerunek Disneya...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą