Zawodowe życie prawników nie ogranicza się do nudnego przesiadywania nad przepisami czy przysypiania na salach sądowych. Dialogi i sytuacje z sądu czy spotkań z klientami mogłyby posłużyć do nakręcenia filmu. Chyba bardziej tragikomedii, ale jednak.
#1.
Na sprawie staje nowy adwokat przeciwnika. Klient do mnie: - No to ojcu kilka dni temu się nie wydawało, że on swojego dotychczasowego pełnomocnika ze sztachetą gonił... A to dopiero pierwszy termin...
#2.
Przemyślenia prokuratora. Gadają o tym całym dostępie do broni palnej, a na protokole i tak najczęściej będzie: Nóż długości około 25 cm z czarną plastikową rączką, na ostrzu napis "Gerlach"...
#3.
Rozmowa z BOI (Biuro Obsługi Interesantów) Sądu. - Dzień dobry, chciałbym ustalić sygnaturę apelacji. - Proszę podać nazwisko. - Podam pani sygnaturę rejonu, będzie szybciej. - Ale... - Zapewniam panią, że woli pani sygnaturę rejonu. Sygnatura to... [klap, klap, klap] - O Boże, faktycznie, dobrze, że zaczęliśmy od sygnatury. Klient ma jakieś takie hinduskie nazwisko.
#4.
Minister obniżył wynagrodzenie za sprawę z urzędu za całą instancję w sprawach o świadczenie pieniężne od ZUS do 90 zł (niezależnie od ilości godzin i wkładu pracy). Wymiana komentarzy w grupie adwokatów: - Jak można żyć z takich spraw? - Można. Pod warunkiem, że się biega szybciej do śmietnika niż bezdomni i psy... - Dlaczego szczur ma 4 nogi? Żeby zdążyć przed adwokatem do śmietnika...
#5.
Karta karna oskarżonego. Miejsce urodzenia: Warschau. Rok urodzenia: 1975. Chyba okupacja gdzieniegdzie trwała dłużej, niż myślałem.
#6.
Od tygodnia żebrzę o akta, bo są w uzasadnieniu. W końcu sukces. Akta będą na dzisiaj. Wchodzę do czytelni. Akt brak. Po 15 minutach ustalania - akta zostały omyłkowo spakowane i wysłane do Pruszkowa. Z ostrożności nie pytałem, czy na pewno do sądu.
#7.
Klient dnia. Ja: Proszę pana, za taką sprawę to będzie pan musiał zapłacić X + VAT. Klient: Napiszemy umowę na 1,5 X + VAT i ja panu zapłacę VAT, a pan mnie będzie reprezentował. Ja: Jak to VAT? A co z resztą wynagrodzenia? Klient: No nie zapłacę. Przecież chodzi, żeby biznes się kręcił, to uczciwa propozycja. Kurtyna
#8.
Siedzę pod salą. Pojawia się aplikant. Nowy dość. Patrzy nerwowo na wokandę i pyta: - Panie mecenasie, ja czegoś nie rozumiem. Tu jest mój klient (duża firma), ale przeciwniczka nie moja... - Pana przeciwniczka. - Ale ona inaczej się nazywa... - Bo ten proces trwa tyle, że zdążyła się rozwieść. - Ale ona ma inaczej na imię... - Zdążyła również zmienić imię.
#9.
Dlaczego w sądzie panuje klika. Starszy pan w czytelni. Wrzask, że przecież sąd miał mu przesłać postanowienie. Na pytanie o to, czy złożył wniosek, odparł: - A po co? Kolejny krzyk o błąd w nazwisku (wina sądu). Zapytany o to, czy chce złożyć wniosek o sprostowanie omyłki, stwierdził: - A po co?
#10.
Islamofobia dociera wszędzie. "Wysoki sądzie, bo ja się zawsze podpisuję literami rzymskimi, a nie arabskimi".
#11.
Klienci bywają nerwowi. Na salę wchodzi klient z konwojem, a konwój z piesełem. Ja do klienta: - Panie, co pan z psem na salę? A klient z przestrachem: - Panie mecenasie, jak boga kocham nie mój!
#12.
Rozprawa. Sąd wręcza mi pismo podpisane osobiście przez przeciwnika procesowego. Pismo zaczyna się od sakramentalnego "W imieniu mojego mocodawcy, którego pełnomocnictwo załączam...", pełnomocnictwa brak. Patrze na sąd i pytam: - To powód ma czy nie ma pełnomocnika? Nasze rozważania przerywa zziajany powód. Sąd go pyta, czy ma czy nie ma pełnomocnika. - No mam. - To czemu się pan sam pod pismem podpisał? - Bo w sumie to nie mam... - To czemu się pismo zaczyna od "W imieniu mojego mocodawcy..."? - Bo widać pani mecenas uznała, że tak będzie lepiej. Sąd z wyraźną ulgą uznał się za niewłaściwy miejscowo. Kurtyna
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą