Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki DXXXII - Trafna diagnoza

67 108  
187   12  
Dziś będzie o wibratorze, poruszaniu się na krześle, telefonicznej rozmowie pomiędzy małżonkami, wypadzie do Jarocina, sposobie na soczewkę kontaktową i trafnej diagnozie. Zapraszam.

Nie zrozumiała

Anegdotka z bardzo dawna. Dialogi mogą nie być "słowo w słowo", ale główne "motywy" zachowane:
Jakaś imprezka rodzinna, no i tematy wszelakie jak to bywa. W pewnym momencie tatuś, mistrz wyczucia żartu, zarzuca:
- Danka, a Ty wibratora to używasz? (Jeszcze wtedy ciotka panienka.)
Wśród kobiet oburzenie, wśród panów szydercze uśmiechy.
- Marek, no coś Ty.
- Dlaczego?
- A tam. Ja wolę normalnie ręcznie - wygodniej.
Salwa śmiechu. U cioci zagościło małe "wtf?" na twarzy.
- A czemu ręcznie wygodniej? Urządzenie to jednak urządzenie. Możesz sobie szybkość ustawiać.
- No daj spokój. WIESZ JAK TO WŁOSY CIĄGNIE?!
W tym momencie wszyscy polegli. Klasyczne rotfle na krzesełkach, łzy w oczach. Po chwili wyjaśnień okazało się, że ciocia myślała o depilatorze.

by mosakovsky

* * * * *

Wieczorne pogaduchy


Wieczorne, rodzinne pogaduchy.
Młoda: Mamo, ja uważam, ze wy mnie za krótko trzymacie.
Ja czyli mamo: Ja myślę, ze trzymamy cię już za długo.

by dula

* * * * *

Po co pytała?


We wtorkowe przedpołudnia w zakładzie mamy zebrania. Zebrania są przy mikroskopie na 10 osób. Jako że chętnych do oglądania jest więcej, oglądamy obrazki na monitorze podpiętym do kamery na mikroskopie.
Ludziska przed monitor biorą swoje krzesła na rolkach. Czasem w "międzyczasie" ktoś się do zakładu dobija. Ktoś wtedy takiego gościa wpuszcza.
Ostatnio padło na mnie. Jako, że stawy mam w proszku i prawie zawsze już chodzę o lasce, podjechałem od monitora do drzwi krzesłem. Wracając na miejsce słyszę od koleżanki:
- Dasz radę zaparkować?
- Nie jestem kobietą.

Fochnęła, a jak.

by fulmar

* * * * *

Czasem się chyba trzeba ogolić

Jestem dość charakterystycznie wyglądającym człowiekiem - na co dzień chodzę w bojówkach, luźnych bluzach lub swetrach i w prostej brązowej skórze plus do tego mam długie włosy i dłuższą bródkę. Do tego, że nie lubię się golić, ostatnio przez prawie 1,5 miesiąca się nie goliłem w ogóle, więc nieźle już zarosłem.
W czwartek wracam do domu z zajęć i piwko po nich, który jest tak bardzo na zadupiu Gdańska, że dojazd do tylko dwoma nie za częstymi autobusami. Siedzę w autobusie na jego końcu, a przede mną, mniej więcej w połowie autobusu, siedzi małe dziecko ok.4/5 lat z mamą.
- Mamo, popatrz żul!
Rozglądam się... i nikt oprócz mnie w tej części autobusu nie siedzi... Pojechało po mnie kilku letnie dziecko.

by Potworzly

* * * * *

Co chcemy słyszeć, a co słyszymy?

Kiedy w spokojny sobotni poranek goliłem modny ostatnio, dwutygodniowy zarost zadzwoniła moja kochana małżowinka. Wywiązała się taka, nie odbiegająca od schematów rozmowa:
- (Ja) Czy ja do Ciebie dzwonię kiedy golisz....
- (Małżonka) Cicho, słuchaj - zabiłam człowieka, mam ciało, nie wiem co z nim zrobić. Zadzwonić na policję i wszystko im powiedzieć czy zakopać gdzieś głęboko w lesie?
- (J) Nie no, chyba możesz w lesie, nikt raczej nie znajdzie. Dzików dużo, to ściółka i tak jest rozgrzebana...
- (Małż.) Tak po prostu zakopać ciało w lesie? No dobrze, nich będzie, ale pamiętaj że to był Twój pomysł!
- (J)?

Prawdziwa historia brzmiała mniej więcej tak:
- (J)Czy ja do Ciebie dzwonię kiedy golisz....
- (Małż.) Cicho, słuchaj - jestem z mamą na zakupach, znalazłam taki cudowny polar z softshellu, brązowo-fioletowy. Bardzo by mi się przydał, a kosztuje tylko milion złotych!
- (J) Nie no, oczywiście możesz sobie kupić, czemu nie...
- (Małż.) Wiesz co, ale taki wydatek przed świętami... Chociaż  skoro chcesz żebym go kupiła, to niech Ci będzie, ale pamiętaj że to był Twój pomysł!
- (J)?

by alik.j

* * * * *

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków. Tak, to się działo prawie 6 lat temu.

Powroty

Tytułem wstępu:
Kumpel w żartach zaproponował mi kiedyś, przy Mojej Lepszej Połowie, żebyśmy się wybrali "na d*py". MLP tego nie skomentowała, łypnęła tylko delikatnie i na tym się skończyło.
Kilka dni później, leżymy sobie w łóżku (już bez kumpla), oglądamy TV i nagle ona ni stąd ni zowąd wypala:
ona - A ty naprawdę byś z nim poszedł?
ja - Hmm? Ale o co chodzi?
ona - No na te d*py - i zaraz dodaje zadowolona - zresztą, choćbyś poszedł, to i tak byś do mnie potem wrócił.
ja (w dalszym ciągu skupiony bardziej na TV niż na rozmowie) - Oczywiście, zawsze wracam.

by zgred_83

* * * * *

Antykoncepcja

Spotkanie klasowe z podstawówki miałem w sobotę. Wesoło się po kilku piwach zrobiło, a że było z nami kilka matek polek, co to dwójkę dzieci już posiadły czy nawet więcej, to rozmowa w pewnym momencie na temat antykoncepcji zeszła. No i jedna z mamuś mówi:
- Jak się zabezpieczać to najlepiej dualnie! Jedno zabezpieczenie nic nie daje!
Na co druga :
- Noo... Taaaa... My się zabezpieczaliśmy nawet potrójnie... Córka ma obecnie 16 lat ...

by Misiek666

* * * * *

Miłość

Moja córa (4 l.), przy wieczornej kąpieli, postanowiła wyznać swojej mamie miłość. W języku angielskim.
- I love you! - wyszczebiotała.
Mama, cała rozanielona, że potomstwo tak sprawnie zaczyna władać mową obcą, odpowiedziała niezwłocznie:
- I love you too!
Na co małe:
- I love you tam!


by artuspower

I powracamy do autentyków teraźniejszych:


* * * * *

Jarocin

Od kilku ładnych lat, rok w rok, jak ludzie na pasterkę, ja podążam z rodzicami do Jarocina na wiadomy festiwal. Z chęci, z przyzwyczajenia, z sentymentu, rodzice poznali się właśnie tam. Ponieważ moi są dość wygodni, wynajmujemy zazwyczaj jakieś małe mieszkanie na okres festiwalu.
I tak tego roku, wybrał się mój przyjaciel, ale uparł się, że będzie spał pod namiotem, a nie z nami, bo na polu są jego znajomi. Żeby było weselej, postanowiłam w końcu też wyrwać się z jarocińskich czterech ścian i zamieszkaliśmy w namiocie.
Gdy kumpel odjechał w niedzielę wieczorem, zrobiło mi się trochę przykro, nie chciało mi się składać namiotu, postanowiłam zostać z ekipą z pola na jeszcze jedną noc. I tak po zakończeniu festiwalu naznosiliśmy złotej cieczy i przesiadujemy przed namiotami. Około godziny 4-5 nad ranem zostałam tylko ja i jeden znajomy, nazwijmy go Glonkiem.
Zbieram się do kupy, owinięta w śpiwór, podążam do namiotu. Siadam w nim, dotykam ręką podłogi... rozlane piwo, nie wiem jakim cudem. Sięgam więc po chusteczki, zaczynam wycierać.

G: Co robisz?
J: Piwo się musiało tu rozlać, wycieram...
G: Odpuść sobie, rano ogarniesz, nie będziesz spać w tym, chodź, mam spory namiot, a i tak śpię sam.

Moje zmęczenie nawet nie pozwalało mi odmówić, więc podniosłam zadek i władowałam się do namiotu Glonka, zasnęłam momentalnie. Rano budzę się z bólem głowy, ciesząc się że jednak to koniec festiwalu. Podnoszę rękę żeby spojrzeć na zegarek, ale wzrok utkwił mi na suficie namiotu.

J: "Cholera, to nie mój namiot..." - patrzę obok, Glonek pochrapuje w najlepsze.
J: Glonek! Glonek, obudź się!
G: Hmmm....?
J: Dlaczego ja śpię u Ciebie w namiocie?!
G: Bo miałaś tam mokro...

Pomimo czystego sumienia eksplozja śmiechu znajomych z zewnątrz sprawiła, że wyszłam z namiotu czerwona jak dorodna poziomka.

by Musique

* * * * *

Od dziś nie będzie dżentelmenem

Wychodzimy z pracy w piątek. Ja. Moich dwóch kolegów i koleżanka. Jesteśmy w połowie drogi do przystanku autobusowego, kiedy koleżanka rapem się obudziła:

- Kurcze. No zostawiłam klucze od mieszkania. Na biurku. Cholera. Zenek. Nie wróciłbyś się? Ty szybciej to zrobisz. No? Proszę?!

Kolega dżentelmen pocwałował z powrotem do firmy. My stoimy we trójkę i czekamy. Zenek wraca. Klucze donosi. Idziemy na przystanek. Z tym... że my we trzech jedziemy w jedną stronę. A koleżanką w drugą. Dochodzimy do pasów. Koleżanka przebiega na drugą stronę i wsiada w swój autobus, który właśnie nadjechał. A nam w tym czasie uciekają z naszego przystanku regularnie dwa autobusy.

Stoimy i komentujemy zdarzenie.

- No i właśnie w takich sytuacjach przekonuję się właśnie, że bycie dżentelmenem nie zawsze popłaca.
- Święte słowa! Man! Święte słowa!
- Czasami jednak lepiej być takim chamskim skur...
- Masz rację. Zdecydowanie masz rację!

Kolega wyjmuje w tym czasie paczkę gum do żucia. Na co reaguję:
- Oooo... daj jedną!
- Spierd@laj!

by Misiek666

* * * * *

Piekące oko i soczewka kontaktowa

Myślę, że najtrudniejszym elementem skutecznej walki z tą przykra dolegliwością jest krok pierwszy czyli udanie się do dentysty. Kiedy już przemożemy ten strach, siedzimy na fotelu i domagamy się znieczulenia. Dużo. Bardzo dużo aż nam wycieka po dziąśle. No gorzkie- ale coś za coś. Następnie siedzimy na fotelu i udając bohatera znosimy gmeranie w gębie aczkolwiek pod koniec podskakujemy pod sufit bo albo przestało działać, albo po prostu w to miejsce nie doszło. Miła pani dentystka podaje nam dodatkową dawkę znieczulenia, które znów nam się rozlewa. W trakcie piecze nas oko, bo kurde albo coś sobie wsadziliśmy razem z soczewką rano przed wyjściem do dentysty albo coś zapyliło choćby z naszej gęby. Pani dentystka tymczasem szybko kończy, wychodzimy z gabinetu, wyskakujemy z kasy i z ulgą wskakujemy (no przesadziłam, jeszcze nie jestem w stanie wskoczyć) do samochodu ciesząc się że to już koniec. Oko piecze- gmeramy sobie w oku. Odpalamy auto, jedziemy do domu, gmeramy co chwilę, w końcu wskutek kolejnego gmernięcia na ułamek sekundy przed zmianą na zielone wypada nam soczewka. No czasu nie ma- niewiele myśląc soczewkę wrzucamy do gęby żeby nam nie wyschła, ruszamy bo nie będziemy stać jak jełopy na skrzyżowaniu dość sporym. No nosi się te soczewki nie bez kozery, więc średnio fajnie prowadzi się auto widząc na jedno oko a na drugie niekoniecznie. Znajdujemy pierwsze lepsze miejsce gdzie można zjechać- wyciągamy soczewkę z gęby i pakujemy sobie do oka. Po chwilowym odczuciu dyskomfortu i cholera wie czego bo wyrażenie "drętwe oko" nie oddaje w całości tego odczucia czujemy że... powiem Wam- działa. Do tej pory oko mnie nie boli, ani nie piecze.

by atitta

* * * * *

Trafna diagnoza


Leniwy poranek. Leżymy sobie z córką (lat 3,5) w łóżku. Ola poddaje mnie kompleksowemu badaniu lekarskiemu.
- Sprawdzimy, czy bije ci serce - mówi, kładąc rękę na mojej klatce piersiowej.
- No i co, bije? - pytam, podejmując zabawę. Kiwa twierdząco głową, po czym przenosi rękę na czoło, jakby sprawdzała, czy mam gorączkę.
- A co dzieje się w głowie? - pyta.
- No, i co dzieje się w głowie? - pytam po chwili.
Diagnoza pada natychmiast, jest krótka i bezlitosna:
- Nic!

by Aegidius

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule maila wpisz Autentyk.


Oglądany: 67108x | Komentarzy: 12 | Okejek: 187 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało